Podczas gdy w najlepsze trwa sezon ice speedwaya, w Szwecji odbywają się zawody przy "wybitnie" minusowych temperaturach, a polscy zawodnicy pomału planują lutowo-marcowe treningi, w Niemczech są tacy, którzy wkrótce wyjadą na tor! Oczywiście będzie to wyłącznie forma treningu i raczej zabawy niż prawdziwej jazdy, ale jeśli chodzi o klasyczny żużel, to w Neuenknick mają szansę być zdecydowanie najszybsi w Europie. Nikt nie wyjechał jeszcze na tor w styczniu. Pytanie, czy pogoda pozwoli zrealizować ambitne plany działaczy. Pierwotnie już w sobotę 13 stycznia miał odbyć się trening w Neuenknick, ale obecne warunki pogodowe w Niemczech nie pozwalają na organizację takowego. Największy problem to rzecz jasna mróz, z którym nasi zachodni sąsiedzi walczą tak samo, jak my. - Przy takich temperaturach nie jesteśmy w stanie nadmuchać pneumatycznych band - wyjaśnia w komunikacie klub z Neuenknick. Tym samym teraz celem ośrodka jest organizacja treningu za dwa tygodnie, co i tak będzie wyczynem niesamowitym, o ile oczywiście dojdzie do skutku. W Polsce też to robili. Get Well Toruń wprawił kibiców w osłupienie, a Jonsson obudził połowę miasta Kilka lat temu na trening w lutym zdecydował się Get Well Toruń. Jacek Frątczak zorganizował próbne jazdy dla swoich zawodników, ale wszystko miało charakter bardziej komercyjny i marketingowy niż sportowy. Mówił zresztą o tym sam menedżer. Tak wczesne wyjechanie na tor nie dało żadnego efektu w postaci sukcesu sportowego, bo sezon dla drużyny był bardzo kiepski. Tutaj nie liczy się bowiem samo trenowanie, ale jego jakość i intensywność. Przykład Torunia pokazuje to w dobitny sposób, bo jedno z rekordowo wczesnych "wyjechań" na tor zakończyło się spadkiem z ligi. Ciekawą sytuację mieli też kibice w Bydgoszczy w pewien słoneczny, styczniowy dzień. Mieszkający w pobliżu stadionu przy Sportowej fani nagle usłyszeli znany sobie dobrze dźwięk. Tylko że ten dźwięk kojarzył się raczej ewentualnie z wczesną wiosną, a nie ze styczniem. Tymczasem to nie był sen, tylko jawa. - Dawajcie na stadion, oni jeżdżą? - krzyczeli do siebie rozemocjonowani kibice. To był Andreas Jonsson, który przyleciał akurat w sprawach sprzętowych, a korzystając z dobrej pogody postanowił wyjechać na tor. Razem z nim jeździł Piotr Protasiewicz. To był 2005 rok.