Eltrox Włókniarz Częstochowa czarny koniem PGE Ekstraligi? Nie eWinner Apator, nie Moje Bermudy Stal, anie nie Motor Lublin głównym rywalem Betard Sparty Wrocław w drodze po kolejne Drużynowe Mistrzostwo Polski? Takim scenariuszem wcale nie byłby zdziwiony Wojciech Dankiewicz, który w rozmowie z Interią przyznał, że jego zdaniem sporo zamieszać w przyszłym sezonie może Eltrox Włókniarz Częstochowa. Działacze spod Jasnej Góry w ostatnim okienku transferowym skupili się na zachowaniu całej drużyny i nie wzmocnili się nikim z zewnątrz. Zdaniem naszego eksperta to może być okazać się dużym atutem. - Betard Sparta na pewno będzie upatrywana w roli faworyta numer jeden do tytułu, ale nie można zapomnieć o innych drużynach, które również wyglądają dobrze. Już nawet pomijając aspekt kontuzji, które w żużlu mają duże znaczenie, to i tak widzę kilka zespołów zdolnych do powalczenia o złoto. Na pierwszy rzut oka wysuwa się Motor Lublin wzmocniony Maksymem Drabikiem. Mam nadzieję, że ten zawodnik szybko wejdzie na swój optymalny poziom. Trzymam za niego kciuki. - eWinner Apator, Stal Gorzów oraz Włókniarz Częstochowa tworzą peleton drużyn, który do spółki z Motorem będzie chciał sprawić faworytowi z Wrocławia psikusa. Być może obecność w tym gronie zespołu z Częstochowy może kogoś dziwić, ale moim zdaniem ta drużyna ma duży i wciąż niewykorzystany potencjał. Przede wszystkim muszą znaleźć się w play-offach, ale w tym przypadku może zadziała zasada, że do trzech razy sztuka. Nie zapominajmy też, że zmienił się system rozgrywek, który też może mieć w decydującej fazie sezonu wpływ na ostateczne wyniki - zaznacza Dankiewicz. Włókniarz zaryzykował ze składem Przypomnijmy, że częstochowianie ostatni sezon zakończyli na piątej pozycji. Znów nie udało im się wejść do rundy play-off, choć przed sezonem typowani byli nawet do medalu. To nie zniechęciło prezesa Michała Świącika do zatrzymania niemalże wszystkich zawodników w drużynie. Odszedł jedynie Bartłomiej Kowalski, który akurat miejsca w pierwszym składzie nie miał pewnego. W Częstochowie wyszli bowiem z założenia, że w drużynie są spore rezerwy, więc warto dać zawodnikom drugą szansę. Tyczy się to przede wszystkim seniorów, którzy w minionej kampanii zawiedli najbardziej. Cieniem samego siebie był Fredrik Lindgren, a po pierwszym w karierze transferze do innego klubu totalnie pogubił się Bartosz Smektała. Jeśli założyć, że ta dwójka wróci na optymalne dla siebie tory, a pozostali przynajmniej nie obniżą lotów, to może okazać się, że dość niepopularne prognozy Wojciecha Dankiewicza za parę miesięcy okażą się prawdą.