I choć Daniel Bewley nigdy nie był w Krośnie, to jednak porównuje - zresztą słusznie - tamtejszy tor, do poznańskiego owalu. Oba tory łączy cecha wspólna - są bardzo długie. Bewley słynie z kapitalnej, technicznej jazdy i zaskakujący jest fakt, że lubi ścigać się na długich torach. - Nigdy nie byłem w Krośnie. Sądzę, że gdy dołączyłem do polskiej ligi, Krosno było w drugiej lidze. Gratulacje dla Wilków Krosno za to, jaki wykonali w tym czasie progres i awansowali do PGE Ekstraligi. Nie mogę się doczekać tego spotkania. Do tej pory oglądałem tylko nagrania meczów w Krośnie. Choć nigdy nie widziałem na żywo tego stadionu, to jednak mogę powiedzieć, że lubię długie tory. Przykładowo świetnie ściga mi się w Poznaniu i przypuszczam, że podobnie jest właśnie w Krośnie - powiedział Daniel Bewley. Był o punkt od półfinału Z kolei w sobotę (24 czerwca) Daniel Bewley był o punkt od awansu do półfinału. To pierwszy turniej Grand Prix, podczas którego Brytyjczyk nie zameldował się w czołowej ósemce zawodów. Tor był inny niż zwykle Nawierzchnia w Gorzowie była inna, niż ta, którą zwykle zawodnicy spotykają. Choć miejscowi działacze podpowiadali Philowi Morrisowi, w którym kierunku powinien pójść z przygotowaniem nawierzchni, ten ich w ogóle nie słuchał. - Tor był inny, niż zwykle w Gorzowie. Normalnie, nawet kiedy nawierzchnia wydaje się twarda, zawsze znajdzie się trochę przyczepnego materiału, czy to po wewnętrznej, czy po zewnętrznej. Dziś było inaczej. Myślę jednak, że w ogóle w tym roku jest tu inny tor, tak, jakby gorzowianie dosypali świeżego materiału. Ostatni mecz ligowy w ogóle mi nie pomógł jeśli chodzi o start w Grand Prix. Lubię ten tor, ale nie osiągnąłem dobrego rezultatu na nim - skwitował Bewley.