Z naszych ustaleń wynika, że Piotr Protasiewicz był pytany o to, czy w razie potrzeby zdecydowałby się na rolę jeżdżącego menedżera Stelmet Falubazu. Napisaliśmy SMS-a do prezesa zielonogórskiego klubu Wojciecha Domagały z pytaniem o propozycję złożoną Protasiewiczowi, ale nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Protasiewicz lekarstwem na kłopoty Falubazu według prezesa klubu Nasz informator twierdzi jednak, że o ewentualnym przejęciu drużyny miał rozmawiać z Protasiewiczem właśnie prezes Domagała. Właściciele klubu, podobnie jak kibice, też nie są zadowoleni z tego, jak jedzie Falubaz. Można by więc domniemywać, że prezes w trakcie najbliższej rozmowy z przełożonymi chciał im podać gotową receptę na rozwiązanie problemu. Protasiewicz kilka dni temu ogłosił, że po sezonie kończy karierę, więc na pierwszy rzut oka pomysł z 47-latkiem w roli jeżdżącego trenera wydaje się niegłupi. Zwłaszcza że Protasiewicz to legenda Falubazu. Jest wychowankiem klubu, jeździł w nim jako junior. Odszedł z Falubazu po sezonie 1994, wrócił w 2007 roku. Pod względem marketingowym mógłby to być strzał w dziesiątkę. Powołanie Protasiewicza na menedżera z pewnością przykryłoby też na jakiś czas temat słabej jazdy zespołu. Gorący stołek menedżera Falubazu Jeśli jednak uważniej przyjrzeć się akcji: Protasiewicz jeżdżącym menedżerem Falubazu, to już nie jest tak kolorowo. Zawodnik miał trudne wejście w sezon, bo na jednym z treningów doznał kontuzji po tym, jak wjechał w niego Max Fricke. Dotychczasowe występy Protasiewicza nie rzucają na kolana. To jest zawodnik, który ma swoje kłopoty i potrzebuje spokoju, by się z nimi uporać. Rola jeżdżącego menedżera z pewnością nie jest mu teraz do niczego potrzebna. Swoją drogą, to nie zazdrościmy menedżerowi Piotrowi Żyto. Widać, że od pewnego czasu siedzi na gorącym stołku. Przed sezonem Falubaz miał mocno rozważać zatrudnienie Marka Cieślaka, ale sprawa rozeszła się po kościach, bo nie był on zainteresowany. Teraz mamy pogłoski o Protasiewiczu, które komfortu pracy nie budują.