Maksym Drabik, wiążąc się z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa dostał 800 tysięcy złotych za podpis, a za każdy zdobyty punkt miał otrzymywać 8 tysięcy. Po zakończonym sezonie, słabym w wykonaniu Drabika, Włókniarz zażądał zwrotu 630 tysięcy, czyli niemal całej kontraktowej kwoty. Czego się nie dotknął, zamieniał w złoto. Kusili legendę do powrotu Maksym Drabik miał zwrócić 50 tysięcy złotych Włókniarzowi Częstochowa Po trzech mediacjach z udziałem władz ligi ustalono, że Drabik ma zwrócić 50 tysięcy. I w zasadzie można by mówić o sukcesie zawodnika, gdyby nie fakt, że on sam był przybity i rozczarowany wynikiem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego w ogóle ma zwracać kasę, którą dostał za podpis. Włókniarz podparł się jednak regulaminem, gdzie nie ma czegoś takiego, jak podpis. Są natomiast pieniądze na przygotowanie do sezonu. Drabik w trakcie mediacji przedstawił faktury zakupowe. Jednak tylko te na kwotę 430 tysięcy złotych uznano za bezsporne. Pozostałe określono mianem dyskusyjnych, a część wręcz odrzucono. Wyliczono, że jak Drabik zwróci 50 tysięcy, to będzie to uczciwe rozwiązanie. Mecenas Maksyma Drabika wywalczył zapisy, które ucieszyły zawodnika Na zamkniętym spotkaniu klubu z zawodnikiem szlifowano szczegóły porozumienia. Tym zajął się mecenas Daniel Reck, który reprezentował Drabika. Udało mu się wywalczyć takie zapisy, które sprawiły, że zawodnik mógł wyjść ze spotkania, szeroko się uśmiechając. Drabik zwróci te 50 tysięcy, ale w ratach. Dokładnie w pięciu. Pięć razy po 10 tysięcy, to nie będzie wielkie obciążenie dla jego budżetu. W INNPRO ROW-ie Rybnik ma kontrakt niemalże identyczny, jak ten w Częstochowie, więc wystarczy mu 1,5 punktu w meczu, by mieć na zapłatę raty. Maksym Drabik zachowa sporne silniki Briana Kargera A to nie wszystko. W trakcie mediacji działacze Włókniarza wypominali Drabikowi, że korzystał z dwóch silników Briana Kargera, które klub mu pożyczył. Drabik początkowo tłumaczył, że nie kojarzy takiej sytuacji, by finalnie przyznać, że faktycznie ktoś mu te dwa silniki podrzucił i on na nich jeździł. Silniki miały iść do zwrotu, ale najpierw na serwis do Kargera. Ten miał sprawdzić, czy wszystkie części są oryginalne, czy nic nie było wymieniane. Ostatecznie stanęło jednak na tym, że te silniki zostaną u Drabika, a kwota 50 tysięcy zawiera rekompensatę za ich wykup. Polak jeszcze nie wie, co go czeka. Jest plan B, nie będzie zadowolony Włókniarz finalizuje rozmowy z Madsenem i Michelsenem Takie silniki kosztują jednak od 30 do 40 tysięcy, więc już teraz można mówić, że Drabik zrobił złoty interes. Jasne, że te silniki nie są już nowe, były już używane, ale jakby nie spojrzeć trochę by musiał za nie zapłacić. Włókniarz finalizuje już także mediacje z Leonem Madsenem i Mikkelem Michelsenem. Mówi się, że pierwszy z nich będzie musiał zwrócić ostatecznie 300 tysięcy. W przypadku drugiego jeszcze nie ma ustalonych kwot.