Mateusz Wróblewski, INTERIA: Zacznijmy od pozytywów. Rozpoczął pan warszawską rundę Grand Prix przechodząc z ostatniego miejsca na pierwsze. Według wielu osób to był najlepszy bieg wieczoru. Mikkel Michelsen: Tak naprawdę to nie ma znaczenia. Oczywiście było to fajne uczucie zwyciężyć w tym wyścigu, ale na torach jednodniowych trzeba być regularnym, bo nawierzchnia zmienia się bardzo szybko. W pierwszym biegu początkowo jechałem przy krawężniku, ale tor był tam strasznie mokry i twardy. Dlatego przeszedłem na zewnętrzną i udało mi się wyprzedzić resztę. W następnych biegach przyjeżdżałem ostatni. Wygrałem dopiero swój ostatni bieg. Nie wiem, czy mogę jakiekolwiek pozytywy z tego turnieju wyciągnąć. Już nie wybierze numeru 1 Z czego wynikały porażki w trzech seriach startów z rzędu, skoro pierwszy wyścig był tak dobry w pana wykonaniu? - Popełniałem także wiele błędów w pierwszym łuku. Na pewno nie jestem tym występem usatysfakcjonowany. Jeździłem po równaniu toru, a podczas kosmetyki nawierzchni wylewano bardzo dużo wody na tor. Być może za bardzo ryzykownie postąpiłem wybierając numer 1 po kwalifikacjach. Nie ma opcji, bym taki wybór powtórzył kiedykolwiek w przyszłości. Może w innych zawodach tak, ale nie w Grand Prix. To była rozczarowująca noc. Słabsza postawa wynikała tylko z pana błędów, czy zawodził także sprzęt? - Wraz z teamem przez cały turniej męczyliśmy się, by dobrze wychodzić ze startu i mieć prędkość na dystansie. Popełniłem wiele błędów i to także moja wina. Szkoda, bo siedem punktów dawało dziś awans do półfinału. Jestem rozczarowany, bo w moim drugim i trzecim starcie mogłem bez problemu wywalczyć po punkcie, co w ostatecznym rozrachunku dałoby mi osiem oczek i awans do półfinału. Organizatorzy zapowiadali, że tor w Warszawie się zmieni. Było to widoczne? - Porównując tor z tym, który był w zeszłym sezonie, nie dostrzegłem znaczącej różnicy. Praktycznie się nie różnił. Na pewno jednak różniła się nawierzchnia względem tej, która była podczas kwalifikacji. Tor sam w sobie był całkiem w porządku, niemniej wyjeżdżałem zawsze po równaniu, kiedy tor był mokry. Nie udawało mi się wychodzić odpowiednio ze startu, a na tak mokrym torze trudno było później wyprzedzać, nie mogłem nic zrobić. O co pan tak naprawdę teraz walczy w cyklu GP? Medal, utrzymanie w cyklu? - Wciąż mamy praktycznie cały sezon przed sobą. Oczywiście sobotnia noc była rozczarowująca, ale na pewno chcę być w topie i walczyć o medal, dlatego też takie występu nie są zadowalające. Przed sezonem zapowiadałem, że chcę walczyć o medal. Oczywiście czołowa szóstka byłaby akceptowalna, ale chcę być w topie. Muszę się obudzić. Pierwsza runda GP była okej. Gdybym miał więcej szczęścia, jechałbym w finale.