Holder aktualnie leczy poważną kontuzję, której doznał podczas ligowego meczu w Grudziądzu. Wówczas został dosłownie staranowany przez miejscowego juniora, Kacpra Pludrę. Huknął w bandę na prostej, czyli tam gdzie nie było już dmuchanych zabezpieczeń. Uraz kręgosłupa spowodował, że jeszcze minimum kilka tygodni będzie odpoczywał. Tak czy inaczej jednak jest ze wszystkim na bieżąco i komentuje wydarzenia torowe. Zwrócił ostatnio uwagę na wyniki GP w Warszawie. Tam kilku do tej pory dobrze jeżdżących totalnie sobie nie poradziło. Wśród nich był na przykład Leon Madsen, który zawsze umiał skorzystać z dziurawego toru i rokrocznie "psim swędem" robił dobry wynik. Wielce prawdopodobne, że to właśnie jego Holder miał na myśli, mówiąc że niektórzy nie radzą sobie na takich torach. Oczywiście Chris nie zwrócił się do nikogo personalnie, ale można domniemywać w kogo uderzał. Jego brat był tam gwiazdą GP w Warszawie wygrał Fredrik Lindgren, ale w ocenie wielu obserwatorów, najlepszym żużlowcem dnia był młodszy brat Chrisa Holdera, Jack. Zresztą zawodnik Platinum Motoru Lublin prowadził w finale i był dosłownie o jedno okrążenie od zwycięstwa, ale miał wielkiego pecha, bo upadł Jason Doyle i bieg został przerwany. W powtórce wystartował już znacznie gorzej i stracił niemal stuprocentową wygraną, pierwszą w swojej karierze. Chris jakiś czas temu też był w GP, ale wypadł z niego po kilku kiepskich latach. Można jednak powiedzieć, że jest zawodnikiem spełnionym, bo przecież w 2012 roku zdobył złoty medal. Choć Holder wtedy należał do ścisłej światowej czołówki, to jednak mistrzostwo świata było sporą niespodzianką. Nigdy więcej już tego nie powtórzył. Mówi się, że spory wpływ miały na to dwa czynniki: poważna kontuzja oraz straszny upadek jego przyjaciela, Darcy'ego Warda. Po tych wydarzeniach Holder nie wrócił do formy.