Mateusz Wróblewski, INTERIA SPORT: Można powiedzieć, że finał Drużynowego Pucharu Świata odbędzie się w pana drugim domu. Jak bardzo liczy Pan na zwycięstwo? Tai Woffinden, Wielka Brytania: - Mamy doskonałą szansę na zdobycie mistrzostwa świata, ale inne drużyny także. To będzie trudne zadania. Z całą pewnością Polacy będą szybcy. Nie wiemy też jaki będzie tor, zatem trudno cokolwiek przewidzieć. To też jedna z cech, dla której kocham ten sport. Jest nieprzewidywalny. Oglądając półfinały DPŚ, było widać, że to nie jest ten wrocławski tor, który widzimy podczas zmagań ligowych. Wówczas jest dużo mijanek. Półfinały DPŚ były po prostu nudne. - Zgadzam się, że tor był mniej przyjazny podczas półfinałów niż normalnie w trakcie ligowych zmagań. Nie chcę wchodzić jednak szeroko w politykę. Jestem przekonany, że jeśli tor będzie przygotowany tak samo, jak na ligę, zobaczymy wówczas najlepsze ściganie jakie kiedykolwiek mogliśmy oglądać. Jeśli tor będzie przygotowany, jak na rundy GP... zawody będą, jak rundy GP. Muszę zapytać o sytuację z nieodpowiedzialnym kibicem z Leszna. Czuje się pan winny? Jak ta sytuacja wyglądała z pana perspektywy? - Nie będę tego komentować, nie mogę. Próbował nowinki. Wraca do sprawdzonych ustawień Wiem, że próbował pan startować na pasku sprzęgłowym. Jaka pana odczucia? - Próbowałem paska sprzęgłowego podczas barażu. Używając go miałem problemy ze startem. Mój motocykl nie był na starcie tak szybki, jak bym sobie tego życzył. W sobotę powrócę do łańcucha sprzęgłowego. Czyli pasek sprzęgłowy nie jest korzystny na start, ale lepiej zachowuje się na dystansie? Wrocławski tor zna pan, jak własną kieszeń. Dużo wskazówek przekazał pan swoim kolegom z reprezentacji? - Oczywiście, że podpowiadałem kolegom z zespołu. Przekazałem im tyle, ile mogłem. Robert Lambert startował podczas ligowego meczu tutaj kilka tygodni temu. Po meczu porozmawialiśmy. Było widać podczas półfinału, że to przyniosło skutek, bo był nieco szybszy niż podczas meczu w Toruniu. Podczas zapoznawczego przejścia po torze przekazywałem kolegom także które ścieżki niosą najlepiej, które są nieco gorsze. Czy pana zdaniem nie lepiej byłoby awansować do finału DPŚ poprzez baraż? Takie zawody dają dodatkową możliwość zapoznania się z torem. - Nie uważam tak. Przejście przez baraż jest bardzo trudne. Nigdy nie wiesz startując w półfinale, kto znajdzie się w barażu. Lepiej awansować bezpośrednio do finału. Nie wiesz jadąc w pierwszym półfinale, czy idąc przez baraż musielibyśmy walczyć z Australią, Danią, czy Szwecją. Bezpośredni awans do finału zaoszczędził nam stresu. Męczarnie mistrza świata w Grand Prix W Grand Prix zajmuje pan dziewiątą lokatę. Co jest tego powodem i jaki jest pana cel na nadchodzące rundy? - W GP muszę po prostu walczyć najmocniej, jak umiem. Chcę wrócić na topowy poziom. W tym roku w cyklu GP popełniłem wiele błędów, które dotyczyły przede wszystkim wyborów silników. Bywało tak, że zbyt długo używałem silnika, próbując go dopasować. W Niemczech choćby po kwalifikacjach powinienem odpuścić silnik, na którym startowałem, a tak, czy inaczej go używałem podczas zawodów. Pojechałem na nim dwa wyścig. Był gównia... Następnie zmieniłem motocykl i w trzech stratach zrobiłem 7 punktów. To było jednak zbyt późno. Każdego dnia, gdy tylko wsiadam na motocykl, uczę się. Uczę się motocykla, sportu, ustawień, silników. Uważam, że to ważne, bo gdy przyjdzie taki dzień, kiedy przestanę się uczyć, to będzie oznaczać koniec kariery. W tym roku nie awansowałem do finału w GP. To niedopuszczalne.