Benjamin Cook najpierw posadził na ławce Bartosza Smektałę, potem wzbudził zainteresowanie Texom Stali Rzeszów, otrzymując bardzo wysoką propozycję kontraktu, a na końcu podzielił Sławomira Kryjoma i Rafała Lewickiego. I to wszystko w pierwszym roku startów w PGE Ekstralidze, w której z miejsca stał się czołowym zawodnikiem. Mistrz świata odkrył perełkę, Polak załatwił mu kontrakt Najpewniej nie zachwycalibyśmy się Australijczykiem, gdyby nie kontuzja Janusza Kołodzieja i bardzo trudna sytuacja FOGO Unii Leszno. Działacze tego klubu uznali, że nie mają nic do stracenia i postanowili zaryzykować. Cook wcześniej podpisał umowę w drugoligowej Polonii Piła, w czym pomógł mu... Rafał Lewicki. Menadżer mistrza świata z 2021 roku ujawnił podczas sobotniej transmisji Grand Prix w Cardiff, że już rok temu Artiom Łaguta chwalił 26-latka z Antypodów, z którym startował razem w Peterborough Panthers. Uwagę przykuła jego drobna sylwetka, która w obecnym żużlu daje bardzo dużą przewagę. Spółka skarbu państwa postanowiła się wycofać Cook był rozważany w momencie, kiedy Betard Spartę napotkała plaga kontuzji. Problem był taki, że nie miał on podpisanego choćby kontraktu warszawskiego, który umożliwiałby pozyskanie go poza okienkiem transferowym. Dlatego wrocławianie byli zmuszeni podpisać w zamian Charlesa Wrighta. Na słowa Lewickiego w transmisji Kryjom odpowiedział na platformie X. - Jak widać sukces ma wielu ojców - skomentował. Lewicki dał się podpuścić i od razu opublikował prywatne wiadomości z Benjaminem. Podkreślił również, że gdyby nie wycofanie się Enei ze sponsorowania żużla, to Cook otrzymałby szansę w Polonii. Na to wszystko miało jednak zabraknąć pieniędzy. Postawili wszystko na jedną kartę, "kibice" spadli z krzeseł Tu warto się zatrzymać przy słowach Kryjoma. Dyrektor ma rację, bo w Pile praktycznie nikt Australijczyka nie traktował poważnie. Gdyby chcieli poznać się na jego talencie, to z pewnością pieniądze w budżecie znalazłyby się. Znamienne jest przecież to, jak lekką ręką wypożyczyli go do Leszna. Z drugiej strony trzeba również spojrzeć prawdzie w oczy, że gdyby nie fakt kontuzji Kołodzieja i trudnego położenia zespołu, to Unia także nie zaryzykowałaby. Kiedy już to zrobiła, to większość komentarzy była negatywnych i wyśmiewających ich decyzję. Prezesi w żużlu boją się stawiać na nieznane nazwiska, bo łatwiej jest przekonać sponsorów do żużlowców z wyrobioną marką. Miejmy nadzieję, że ten rok będzie w tym zakresie pewnym przełomem i ten trend choć trochę się odwróci w drugą stronę.