Za Chorosia przyjdzie człowiek Dworakowskiego Z Chorosiem na traktorze zespół Leszna zdobył cztery tytuły drużynowych mistrzostw Polski z rzędu. We Wrocławiu skąd został ściągnięty w 2017 roku też zbierał świetne recenzje, ale kiedy Baron postanowił zakończyć współpracę z Betard Spartą i dał się namówić na przenosiny do Fogo Unii zabrał go ze sobą. Parę dni temu Choroś pożegnał się jednak z klubem z Wielkopolski. - Byłem świadomy tego ruchu, ale po szczegóły odsyłam do zarządu - mówił na naszych łamach Baron. Jak udało nam się ustalić szef Fogo Unii - Piotr Rusiecki znalazł już następcę Chorosia. To osoba z bliskiego otoczenia właściciela firmy Agromix, czyli jednego z głównych akcjonariuszy klubu i byłego prezesa Józefa Dworakowskiego. Sponsor z leżącego nieopodal Leszna - Rojęczyna zajmuje się sprzedażą nowych i używanych maszyn rolniczych, więc w tym wypadku zwyciężyło podejście pragmatyczne. Zamiast próby ponownego wynalezienia kwadratury koła i wrogiego przejęcia kogoś z innego ośrodka ustalono, że lepiej będzie wychować swojego człowieka. Oddelegowany pracownik Agromixu pomagał już wcześniej Chorosiowi, przyglądał się jego pracy, poznawał tajniki szykowania nawierzchni, dlatego to też nie jest tak, że przed najważniejszą fazą sezonu, ktoś w Lesznie ubzdurał sobie, iż wyznaczy kogoś kompletnie zielonego i odda mu pełną kontrolę nad torem. Kołodziej bierze tor w swoje ręce W doglądanie toru bardziej ma angażować się ponadto Baron. Większa władza pójdzie w ręce lidera drużyny z Leszna - Janusza Kołodzieja, który znakomicie wywiązał się z nowej roli podczas ostatniego meczu ligowego. Jak zajdzie potrzeba panowie skorzystają z rad opiekuna juniorów - Romana Jankowskiego. Gdy Kołodziej pilnował nawierzchni gospodarze rozbili w pył w ZOOleszcz GKM Grudziądz i wykonali milowy krok w stronę utrzymania w PGE Ekstralidze. Przyjezdni tak naprawdę nie połapali się w ustawieniach motocykli do końca zawodów. - Starałem się pomóc drużynie, żeby dogadać z wszystkimi. Dużo rozmawiałem z trenerem Baronem. Byłem przy przygotowaniu startu na długo przed spotkaniem. Chciałem doglądnąć, czy jest dokładnie tak zrobione, żebyśmy wszyscy byli zadowoleni - mówił na gorąco po meczu Kołodziej. Koledzy z zespołu cmokali z zachwytu nad jakością nawierzchni i tego jak ona się zachowywała. Niektórzy żartowali nawet, że Kołodziej powinien pójść do gabinetu prezesa Rusieckiego i poprosić o dodatkowy etat w klubie.