W trakcie fety związanej z wręczeniem medali dla dwóch najlepszych drużyn sezonu 2024 zagrało prawie wszystko. Piękne podium, efektowne fajerwerki, podniosła muzyka, a w to wszystko wpasowali się kibice Orlen Oil Motoru Lublin. Skandal, znowu nas oszukali. Prezes federacji nie gryzie się w język Gdzie był Tai Woffinden. Nie zająknęli się o nim słowem Zabrakło tylko jednego. Wśród zawodników Betardu Sparty Wrocław odbierających medale nie było Taia Woffindena. Zawodnik, którego tydzień temu Sparta pięknie pożegnała w pierwszym meczu finałowym, w Lublinie w ogóle się nie zjawił. I nikt nawet słowem się o nim nie zająknął, a przecież chodzi o żużlowca, który jeździł w Sparcie przez 13 sezonów. Takiego przywiązania ze świecą szukać. Kibice Orlen Oil Motoru szybko zauważyli, że coś tutaj nie gra i zaczęli skandować "Tai, Tai Woffinden", choć przecież nie o ich zawodnika chodziło. Ewidentnie jednak fanom z Lublina wydawało się jak najbardziej na miejscu, żeby wykrzyczeć nazwisko człowieka, który ze Spartą zdobywał medale i do tego srebra, które wrocławski klub zdobył w tym sezonie, też dołożył swoją cegiełkę. Tak tłumaczy sytuację oficer prasowy Sparty Trudno powiedzieć, komu tutaj zabrakło refleksji. Sparta całą sytuację tłumaczy nam tak. - Oczywiście, że jest medal dla Taia. Został on odebrany w Lublinie przez przedstawicieli naszego klubu. Tai nie odebrał tego medalu, bo nie było go w Lublinie. Poinformował nas, że nie może być. Nawet go nie ma w Polsce. Koniec historii - tłumaczy Adrian Skubis, oficer prasowy Sparty. Sparta podała nazwisko Woffindena na liście zawodników, którzy mają odebrać medal, ale organizatorzy nie wyczytali Anglika z powodu jego absencji. W Ekstralidze tłumaczą nam, że takie są procedury, iż nie wyczytuje się tych, którzy nie przyjechali na mecz, nie stawili się osobiście po odbiór. Dodają, że kontuzjowany Jakub Krawczyk pojawił się w Lublinie i został wyczytany i dostał medal. Ktoś taki, jak Woffinden zasłużył na więcej Zdaniem części kibiców ktoś taki, jak Woffinden zasłużył jednak na coś więcej. Należało mu się specjalne potraktowanie za wierność Sparcie i za te 13 lat w jednym klubie, co dziś jest rzadkością. Docenia to nawet niezwykle wymagający prezes Sparty Andrzej Rusko. - Żałuję, że nie mógł być z drużyną, kiedy odbieraliśmy medale. Tai powiedział mi, że schodząc klasę niżej, odbuduje się i wróci. To legenda klubu. Miał słabszy moment, ale to go nie przekreśla jako zawodnika. Drzwi dla niego są zawsze otwarte, pod warunkiem odpowiedniej klasy sportowej - mówi Rusko krótko po ceremonii. Jasno z tego wynika, że twarde trzymanie się procedur nie zawsze się sprawdza. Tym razem sytuację uratowali kibice z Lublina, ale co będzie, kiedy następnym razem ich zabraknie?