Paweł Staniszewski pochodzi z Wołomina, gdzie jak wiemy próżno szukać jakiegokolwiek ośrodka żużlowego. Najbliżej jest Łódź i Lublin. Młody chłopak jednak któregoś dnia nieco przypadkiem pojawił się na stadionie żużlowym w Częstochowie, gdzie momentalnie zakochał się w tej dyscyplinie. Zapragnął być żużlowcem. Wcześniej miał styczność z różnymi sportami, np. jeździł na crossie. Stąd też wiele wskazywało na to, że na torze żużlowym nie będzie dla niego konieczne uczyć się wszystkiego od zera. Zresztą niedługi czas po zdaniu licencji Staniszewski pojawił się już w lidze, ale w barwach Polonii Piła, a nie Włókniarza. Początki były bardzo obiecujące, bo choć w tamtym czasie w Pile było wielu młodzieżowców (Grzegorczyk, Rowecki, Gryszpiński), to urodzony w 1998 roku Staniszewski wyróżniał się na ich tle, zwłaszcza na tle tych pierwszych. Niestety problemy finansowe klubu dotknęły także jego. Klub zalegał z wypłatami, a najgorsze dla zawodnika jest to, kiedy przez coś takiego nie może normalnie przygotować się do meczów. Mimo tego Paweł został w klubie, a Polonia otrzymała nadzorowaną licencję na kolejny sezon. Upadek i ostatnie zawody w karierze. Potem kompletnie zmienił branżę Paweł Staniszewski niedługo przed decyzją o zakończeniu sportowej kariery (choć na tamten moment jeszcze nie był do tego przekonany) miał poważny upadek z Jaimonem Lidseyem. Bardzo mocno poobijał miednicę i żebra, sprzęt był zdemolowany. Wyszedł jednak z tego i prezentował się czasem naprawdę bardzo dobrze. Dość nieoczekiwanie dla wielu w pierwszej połowie sezonu 2019 zobaczyliśmy go na torze po raz ostatni. Miało to miejsce podczas młodzieżówki w Gorzowie. Po tych zawodach zrezygnował z uprawiania żużla? Powody? Sam zawodnik mówił później o zniechęceniu do tej dyscypliny. Sport żużlowy zabrał mu jedna trochę zdrowia, nerwów i pieniędzy. Na pewne rzeczy też nie ma się wpływu i do takich należały np. wspomniane problemy w Pile. Fakty są jednak takie, że Paweł Staniszewski zakończył karierę nawet przed ukończeniem wieku juniora, co dla wielu zawodników jest takim granicznym momentem. Wrócił w rodzinne strony i zajął się czymś zupełnie innym niż żużel. Sporty siłowe, kalistenika, treningi personalne - to jego obecna branża. Mało kto pozna, że to były żużlowiec Polonii Piła. Nie zmieściłby się w kevlar Jeśli spojrzymy na aktualne zdjęcia będącego trenerem personalnym byłego żużlowca, nie uwierzymy że to on. Muskularną budowę ciała (jak na żużlowca nawet bardzo muskularną) miał zawsze, ale teraz to już absolutnie nie przypomina kogoś, kto zaczynał właśnie od speedwaya. Umięśniony i dbający o formę były zawodnik realizuje się jako trener personalny, jest aktywny w mediach społecznościowych i widać, że nowe (choć trwające już od czterech lat) zajęcie zdecydowanie mu służy. Ktoś mógłby zapytać, czy Paweł wróci jeszcze na tor. Z pewnością kondycja by mu na to pozwoliła, ale przy obecnych "rozmiarach" raczej nie byłoby dla niego kevlaru, mówiąc pół żartem, pół serio. Zresztą bazując na jego słowach sprzed lat, możemy wysnuć wniosek że on żadnym powrotem nie jest zainteresowany. Po co miałby to robić, skoro tak dobrze odnalazł się w innej dyscyplinie. A na zawody przecież zawsze może się wybrać jako kibic.