Polska to dla żużlowców kraina mlekiem i miodem płynąca. Najlepsi kasują za punkt od 10 do 15 tysięcy, więc za same zdobycze w meczu mogą zarobić nawet 150 - 200 tysięcy. To jest przepaść w porównaniu do innych rozgrywek. Jeśli w ogóle jakąkolwiek ligę mamy zestawiać z polską, to ewentualnie warto pochylić się nad Szwecją. Ale i tam wygląda to bardzo marnie. Do tego stopnia, że w jednym biegu w Polsce dany zawodnik może zarobić więcej niż podczas meczu w Szwecji. Brzmi kuriozalnie, ale to prawda. W szwedzkiej lidze czołówka za mecz może dostać około 20 tysięcy złotych. Dla przeciętnego obywatela to wielkie pieniądze, ale dla żużlowca z topu praktycznie jałmużna. Dodatkowo należy jeszcze zapłacić podatek, więc zawodnicy tej kwoty nie mają netto. Rozliczani są ryczałtem, czyli mają stałą kwotę za mecz. Tak naprawdę punkty są często po prostu bez większego znaczenia. To w Polsce liczy się każdy punkt osobno. I wychodzi na to, że jeden wygrany bieg zawodnika z czołówki, to cały mecz w Szwecji. Brzmi szokująco. Zmarzlik i spółka i tak tam jeżdżą Wydaje się, że zawodnicy z naprawdę ścisłego topu mogliby spokojnie odpuścić sobie Szwecję i przy tym nie odczuć tego jakoś bardzo w swoim budżecie. Bo spójrzmy na takiego Zmarzlika, który w Polsce zarabia 150 - 200 tysięcy za mecz. W Szwecji niech nawet zarobi za jedno spotkanie 30 - 40 tysięcy. Niejeden zawahałby się, czy w ogóle jest sens wyjeżdżać na tor, ryzykując przecież kontuzją. Polak jednak od lat ściga się w tamtejszej lidze i robi nieprawdopodobne wyniki, przegrywa dosłownie od święta. Ma praktycznie same trójki. Oczywiście jazda w Szwecji to także rodzaj podtrzymania rytmu startowego w środku tygodnia, bo polska liga jeździ w weekendy. Zawodnicy lubią często jeździć, a Szwecja - jakkolwiek to brzmi - i tak jest opłacalna zdecydowanie bardziej niż Anglia czy piknikowe zawody w Czechach, Niemczech lub na Węgrzech. Światowa czołówka ma tam możliwość sprawdzenia się w gronie praktycznie takim samym, jak tym z PGE Ekstraligi. Zarobki zapewne jednak nigdy nie dojdą do podobnego poziomu. W Polsce momentami dochodzimy do absurdów, podczas gdy Szwedzi jeszcze twardo stąpają po ziemi. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata