35 punktów i 2 bonusy w czterech meczach. Tylko jeden przegrany bieg i aż 17 z punktową zdobyczą. Michael Jepsen Jensen jest zdecydowanie jednym z największych zaskoczeń tego sezonu w PGE Ekstralidze. Gwiazda może wylecieć z klubu. Na szali kontrakt na gigantyczne pieniądze Oferta z Ekstraligi spadła Jensenowi z nieba Duńczyk przed sezonem 2024 podpisał kontrakt z pierwszoligowym klubem z Poznania. Adam Skórnicki, trener #OrzechowaOsada PSŻ szybko jednak odstawił go od składu. Jensen próbował nawet rozwiązać kontrakt, ale nie miał podstaw. Dlatego oferta z PGE Ekstraligi spadła mu z nieba. W Grudziądzu nie był pierwszym wyborem. ZOOleszcz GKM chciał przede wszystkim Mateja Zagara. Strony nie doszły jednak do porozumienia i wtedy Duńczyk dostał szansę. Dziś nikt w Grudziądzu nie żałuje, że to on finalnie trafił do drużyny. Zaczął od 5 punktów z Orlen Oil Motorem i wygranej z Bartoszem Zmarzlikiem, a w trzech kolejnych spotkaniach robił już dwucyfrówki. Cook ma ten sam problem Wydawać by się mogło, że teraz kluby powinny zabijać się o Jensena. Tak jednak nie jest. Rynek transferowy jest mocno zabetonowany. Prezesi, jak już uczepią się jakiegoś zawodnika, to robią wszystko, żeby go zatrzymać. Działa magia nazwisk. Ci, którzy są na topie, mają wzięcie bez względu na wszystko. I choć Jason Doyle przed kontuzją zawodził, a w dwóch meczach pojechał wręcz beznadziejnie, to GKM wolałby wrócić do niego niż zatrzymać w składzie Jensena. Ten sam problem co Jensen, ma też Ben Cook. On też jest objawianiem sezonu i nie ma żadnych ofert. Nikt nie da mu takich pieniędzy Ktoś powie, że teraz Jensen był okazją na rynku. Bo jednak pozyskać zawodnika za 300 tysięcy odstępnego i 7 tysięcy za punkt, to jest okazja. Teraz trzeba mu dać 700 tysięcy za podpis i 7 tysięcy za punkt. W sytuacji, w której Jensen nie jest uznawany za topowego zawodnika, taki wydatek już stanowi problem. Pewnie niejeden puknąłby się w głowę i powiedział: nad czym ten GKM się jeszcze zastanawia. Trudno jednak winić klub. Każdy mając podobny dylemat z zawodnikiem pokroju Jensena, postąpiłby tak samo. Rok i dwa lata temu Jensen był tak słaby, że wydawało się, iż to koniec jego kariery. Po czterech dobrych meczach zyskał na wartości, ale nie na tyle, by kluby się o niego zabijały. Wiele wskazuje na to, że jeśli Doyle nie wystawi GKM-u na transferowej giełdzie i nie zmieni klubu, to Jensen będzie musiał wrócić do Metalkas 2 Ekstraligi i tam szukać szczęścia. Jednak nie za 700 i 7, ale co najwyżej za 400 i 4. Pytanie, czy to go będzie interesowało. Kiedy przychodził do Grudziądza, mówił wprost, że daje sobie ostatnią szansę, żeby zaistnieć. Złożył obietnicę, ale szykują się burzliwe negocjacje. Na to się nie zgodzi