Norbert Krakowiak zaliczył w zeszłą sobotę jedno ze swoich najlepszych spotkań w karierze. Zdobył dziewięć punktów i bonus odgrywając tym samym jedną z kluczowych ról w zwycięstwie jego ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz z Betard Spartą Wrocław. - Myślę, że nie ma nawet co doszukiwać się jakichś wad w rezultacie zespołu, skoro wygraliśmy z mistrzami Polski. Gdyby zacząć naciągać to na pewno coś by się znalazło, ale trzeba cieszyć się z tego, co jest - mówił nam po meczu. - Apetyt rośnie mi w miarę jedzenia, więc z pewnością szkoda mi ostatniego wyścigu, w którym potwornie zepsułem start. Sezon jest jednak długi, na pewno będę jeszcze sporo poprawiał. Dziś po prostu się cieszymy - dodawał. Im zimniej, tym mocniej Sobotnie spotkanie przypominało natężeniem emocji przejażdżkę rollercoasterem. Kibice obejrzeli sporo mijanek, wynik niemal cały czas oscylował w niedalekich okolicach remisu. Spora w tym zasługa tego, że zawodnicy, szczególnie ci z Wrocławia, mieli spore problemy z utrzymaniem regularności. Potrafili przyjeżdżać ostatni chwilę po pewnie zdobytej trójce. - Myślę, że nie tyle zmieniały się warunki na torze, co pogoda. Z biegu na bieg było coraz zimniej, więc silniki stawały się coraz to mocniejsze - ocenił Krakowiak. - Oba przedmeczowe treningi odbywaliśmy przy temperaturze około 20 stopni. Przed pierwszym wyścigiem założyłem sobie, że rozpocznę spotkanie od ustawień z nich. Okazało się, że motocykl był za mocny i musiałem dokonywać korekt. Czasami po prostu sport układa się w taki sposób, że nie jesteś w stanie wygrywać wszystkiego - tłumaczył. Norbert Krakowiak: Pomogła mi praca z psychologiem Gdyby PGE Ekstraliga miała wziąć przykład z koszykarskiej ligi NBA i zacząć przyznawać nagrodę dla zawodnika notującego największy progres z sezonu na sezon, to Norbert Krakowiak z pewnością byłby jednym z głównych faworytów do zdobycia tej statuetki. Jeszcze 3 lata temu żaden z kibiców nie postawiłby pieniędzy na to, że z wyraźnie pogubionego młodzieżowca wyrośnie żużlowiec potrafiący wykręcać dwucyfrówki w najlepszej lidze świata i prowadzić swój zespół do zwycięstwa z mistrzami Polski. - Z pewnością najgorszy moment kariery zaliczyłem jeżdżąc jako junior w Toruniu. Rozpocząłem wtedy współpracę z psychologie (chodzi o Damiana Salwina, który w przeszłości był w sztabie piłkarkiej reprezentacji Polski - dop. red.), nakreśliliśmy plan długoterminowy i póki co udaje mi się go realizować - zdradził nam żużlowiec. - Oczywiście nie mogę mówić o szczegółach, ale dużą wagę przykładam do poprawiania techniki startu i pracy przy sprzęcie z moim teamem - dodał. Dyskwalifikacja Rosjan nie wpłynęła na jego sytuację Wśród ekspertów nie brakuje opinii, że Krakowiakowi bardzo pomogła dyskwalifikacja Rosjan. Twierdzą oni, że przy dopuszczonym do jeździe Wadimie Tarasience z pewnością nie dostawałby tylu startów. Sam zawodnik twierdzi zupełnie inaczej. - Wciąż jest jakaś rywalizacja. Gdybym źle pojechał pierwsze swoje wyścigi, to nie pojeździłbym później za dużo - przekonywał po ostatnim biegu. - Mamy z/z i pięciu zawodników chętnych do jazdy, więc ktoś musi startować mniej. Myślę jednak, że chodzi nam przede wszystkim o wynik drużyny. Zwycięstwa nas budują. Ciężko nie mieć dobrej atmosfery wygrywając oba spotkania na początku sezonu! Jeszcze kilka tygodni temu pojawiały się pojedyncze scysje, ale zjedliśmy wspólny obiad, pogadaliśmy po meczu i wszystko jest w porządku - zapewnił