Lindgren miał złoto niemal na wyciągnięcie ręki. Dzięki skandalicznemu dla wielu osób wyrzuceniu Bartosza Zmarzlika z GP w Vojens (Polak miał nieprawidłowy kevlar), przewaga bardzo stopniała. W Toruniu miały być zawody towarzyskie, a zrobił się turniej o wszystko. Dla Lindgrena była to życiowa szansa, bo tak blisko złota nie był jeszcze nigdy. Dodatkowego smaczku rywalizacji nadawał fakt, że Zmarzlik po historii z Vojens ewidentnie mocno się rozproszył mentalnie. W kluczowym momencie jednak znów pokazał wielką klasę, a rywal musiał zadowolić się srebrem. W decydujących zawodach jednak Lindgren jechał bardzo dobrze, ale Zmarzlik genialnie i dlatego obronił przewagę. Fredrik jeździł dosłownie po bandach (w jednym z biegów na prostej zahaczył o ogrodzenie), robił co się dało. Wiedział, że musi zaryzykować na maksa. Jednak Bartosz Zmarzlik znów udowodnił, że nieprzypadkowo tak bardzo zdominował cykl w ostatnich latach. Przypieczętował złoto i o incydencie w Vojens mógł bardzo szybko zapomnieć. Ale na dwa tygodnie zrobiło się naprawdę nerwowo. Wielki rywal nie chciał takiego złota. Co za słowa Lindgrena! Fredrik Lindgren w rozmowie z mediami cyklu Grand Prix powiedział wprost: dobrze, że sportowo rozstrzygnęliśmy temat złota, bo ja takiego złota nie chciałem. To piękne słowa, ale w zasadzie trudno się im dziwić. Czy Lindgren mógłby czuć się prawdziwym mistrzem świata, gdyby złoto wywalczył w nieuczciwych okolicznościach, a przy okazji wiedziałby że na nie właściwie nie zasłużył? Rzecz jasna nikt nie mówi tutaj, że Zmarzlik w Vojens nie powinien był dostać kary. Ale zdaniem większości osób, była ona nieadekwatna do przewinienia. - Bartosz zerwał jednego kwiatka, a dostał karę jak za spalenie lasu - mówiono. Już wkrótce panowie znów staną do walki o złoto. Za nieco ponad tydzień w chorwackim Gorican rusza cykl Grand Prix 2024. Główny faworyt? Oczywiście Bartosz Zmarzlik. Plany znów będą starać się mu pokrzyżować rywale w osobach Lindgrena, Leona Madsena czy Jasona Doyle'a. Oprócz Zmarzlika w rywalizacji o indywidualne mistrzostwo świata pojadą też Dominik Kubera i Szymon Woźniak. Ich raczej do walki o złoto nikt nie typuje, ale skoro już są w tej stawce, to absolutnie nie można odbierać im szans.