Złoty Kaska. Nie ma podstaw do ukarania Kasprzaka? - Teoretycznie każdemu zdarza się defekt czy taśma, dlatego nie ma podstaw do karania zawodnika - mówi nam Wojciech Dankiewicz, telewizyjny ekspert, którego zapytaliśmy o całą sprawą. Nie ma jednak wielkiej tajemnicy w tym, że Krzysztof Kasprzak zwyczajnie nie był zainteresowany jazdą w finale Złotego Kasku w Opolu. Najpewniej nie satysfakcjonowała go pozycja rezerwowego, która teoretycznie uniemożliwiała mu walkę o miejsce w eliminacjach do Grand Prix oraz cyklu SEC (Indywidualne Mistrzostwa Europy). Żużlowiec musiał liczyć bowiem na łut szczęścia i niepowodzenia rywali. Paradoks polega jednak na tym, że dostał aż trzy szanse wyjechania na tor. - Od pewnego momentu obowiązuje system nominacji zawodników. Krzysztof Kasprzak znalazł się w stawce zawodów na pozycji rezerwowego na bazie zeszłorocznej postawy. Trudno, żeby jego położenie miał zmienić jeden dobry mecz w tym roku. Poza tym zawodnik rezerwowy zawsze może mieć szczęście pojawić się kilka razy na torze i powalczyć o wynik. Przykład Krzysztofa pokazuje, że był pod taśmą trzy razy i miał szansę zdobyć 9 punktów. To być może dałoby mu miejsce premiujące start w eliminacjach międzynarodowych - tłumaczy Dankiewicz. Kasprzak to wielokrotny reprezentant Polski Być może sam zawodnik nie spodziewał się takiego obrotu spraw i tego, że jego postawa będzie tak szeroko komentowana. Nie można wykluczyć, że dziś zachowałby się inaczej. A co skłoniło go do tego, aby totalnie odpuścić zawody w Opolu? Na pewno nie bez znaczenia jest fakt, że Kasprzak to były wicemistrz świata, jeden z najlepszych polskich zawodników ostatnich lat oraz wielokrotny reprezentant Polski. Z kadrą kilkukrotnie zdobywał Drużynowy Puchar Świata, jeszcze nie tak dawno był żelaznym żołnierzem trenera Marka Cieślaka, a w drużynie narodowej zwyczajnie nie zawodził. Dotknięte mogło więc zostać ego zawodnika, który liczył na więcej niż tylko pozycję rezerwowego. Z drugiej jednak strony jego zeszłoroczne wyniki na kolana nie powalały, a na tej podstawie trener reprezentacji Rafał Dobrucki nominował zawodników do startu w Opolu. Żużlowe władze miały nawet rozważać ukaranie zawodnika, ale wiele wskazuje, że do tego nie dojdzie. Najpewniej obie strony będą chciały szybko zapomnieć o całej sprawie i zastanowić się nad tym, co zrobić, aby podobnych kompromitacji uniknąć w przyszłości.