Decyzję o tym, że turniej w Gorzowie pojedzie planowo, bez jakichkolwiek działań torowych, podjął w zasadzie sam Phil Morris. I generalnie ta decyzja się obroniła, bo nikt nie odniósł kontuzji, nie doszło do żadnego groźnego upadku. Niektórzy jednak mieli spore problemy. Wiemy, że po pierwszej serii startów na pewno u Morrisa interweniowali Zmarzlik i Woffinden. Im najbardziej stan toru przeszkadzał. My z kolei postanowiliśmy zapytać jednego z ich rywali o to, czy chciałby mieć większy wpływ na postanowienia dotyczące zawodów. - Nie chcę tego komentować - rzucił mam ten zawodnik. Po chwili dodał, że może to zrobić, ale poza nagraniem. Widać było, że obawia się nieprzyjemności wynikających z tego, że powie za dużo. Tym bardziej, że akurat on potrafi mieć "niewyparzoną gębę". Milczą, bo nie chcą płacić Z podobnymi sytuacjami spotykamy się bardzo często także w PGE Ekstralidze. Choćby ta sprzed kilku tygodni, gdy Patryk Dudek został w Lesznie wykluczony po ataku Piotra Pawlickiego. W wywiadzie zawodnik Apatora ledwo nad sobą zapanował, ale powstrzymał się od mocnych słów. I pewnie oszczędził trochę pieniędzy. Ogólnie żużlowcy nie są skorzy do komentowania sytuacji spornych, zwłaszcza tych w których główną rolę odegrał sędzia. Wiedzą bowiem, że może ich czekać kara finansowa. Dbanie o wizerunek PGE Ekstraligi jest zrozumiałe, ale czy brak możliwości krytyki sędziego lub innych osób decyzyjnych to właściwa droga? To już kwestia mocno dyskusyjna.