UOKiK już w maju tego roku postawił PZM i Ekstralidze Żużlowej zarzut ograniczenia konkurencji poprzez regulamin organizacyjny, który przewiduje maksymalne stawki wynagrodzeń. Ekstraliga tuż przed otwarciem listopadowego okna transferowego wycofała się z zapisu. Reprezentujący zawodników Krzysztof Cegielski zwraca nam uwagę, że przy okazji zniknęło szereg innych kontrowersyjnych zapisów. Wracamy do tego, co miał Tomasz Gollob Nie ma już zakazu rozliczania się z zawodnikiem za pomocą ryczałtowych stawek. W pierwszej dekadzie XXI wieku to było bardzo modne rozwiązanie. Wielkie gwiazdy, m.in. Tomasz Gollob, miały stałą stawkę za mecz. To miało swoje dobre i złe strony. Zła była taka, że stawki były zwykle wysokie, a jak gwiazda położyła mecz, to klub na tym tracił. To działało jednak w dwie strony. Poza tym gwiazda z ryczałtem miała ten komfort, że mogła sobie pozwolić na zespołową jazdę bez groźby utraty pieniędzy. Gollob nie raz ciągnął za uszy słabszych kolegów, ryzykując utratą dobrej pozycji. Kibice uwielbiali Golloba za takie akcje. Golloba już nie ma, ale zjawisko może wrócić, bo ryczałty nie są już zakazane. Ryczałtem można rozliczyć nie tylko mecz, ale cały kontrakt. Mówi się zresztą o tym, że Bartosz Zmarzlik ma mieć wypłacony kontrakt w Motorze Lublin w dwóch ratach. Oficjalnie nikt tego nie potwierdza, ale regulamin tego nie zabrania, więc teoretycznie Motor może zrobić na konto Zmarzlika dwa przelewy po 3 miliony złotych. Warto dodać, że przy ryczałtach nie ma potrąceń za punkty, jak te, które obowiązują przy biegu przegranym 1:5. Zawodnik, którego drużyna przegrywa, a on zdobywa 1 punkt, ma płacone tylko 25 procent stawki. Ryczałt jest stały i nie uwzględnia takich niuansów. Można zwracać za przejazdy i płacić za hotele Kolejna sprawa to dodatki za przejazdy. Travele w żużlu kiedyś były czymś normalnym. Każdy zagraniczny gwiazdor je miał. Potem to zniknęło. Teraz znowu kluby mogą zwracać zawodnikom za dojazd na spotkanie. Może to być określona stawka, może to być również zwrot za wykorzystane paliwo. Jak ktoś ma ochotę zwracać za hotel, to też może. Nie ma już także zakazu na dodatkowe umowy sponsorskie. W ostatnim czasie pełniły one funkcję dodatków do kontraktu. Klub mógł płacić jedynie maksymalną stawkę, a jeśli chciał dać coś więcej niż pół miliona za podpis i 5 tysięcy za punkt, to cedował rozliczenie na powiązanego z klubem sponsora. Klub nie miał jednak prawa podpisywać zobowiązania, że w razie, gdy sponsor zawiedzie, to przejmie realizację kontraktu na siebie. Tak robiono, ale strony się z tym nie afiszowały. Teraz mogą, bo to już nie jest zakazane. Czytaj także: Kontrowersyjny przepis nie wejdzie. Oni to załatwili