To cud, że mecz Cellfast Wilków z ebut.pl Stalą w ogóle się rozpoczął. W żużlowej centrali słyszymy wprost, że gdyby sędzia Paweł Słupski odgwizdał walkowera, to nie popełniłby wielkiego błędu. I być może tak powinien był zrobić, bo teraz wielu będzie mu zarzucać brak konsekwencji i pytać, dlaczego przerwał mecz po dziewiątym, a nie po dziesiątym biegu. Wilki oczywiście czują się z tego powodu skrzywdzone, choć 26:28 wygląda lepiej niż 0:40 (kara za walkower). Nie zrobili bezpiecznego toru mimo dobrej pogody W związku zasadniczo dziwią się, jak to możliwe, że Wilki mimo dwóch, czy nawet trzech dni dobrej pogody nie były w stanie przygotować bezpiecznego toru. Już przy okazji poprzednich spotkań w Krośnie mieliśmy narzekania gości. Słyszymy jednak, że o ile w meczach z Apatorem i GKM-em stan nawierzchni można było od biedy zaakceptować, o tyle teraz miejscowi przesadzili. Trudno powiedzieć, co się stało. Czy Wilki mając na uwadze siłę swojego zespołu, próbowały przygotować tor, który będzie ich atutem (zaskoczy rywali) i to im zwyczajnie nie wyszło? A może mieliśmy do czynienia z serią niefortunnych zdarzeń, a na stan toru wpływ miały czynniki niezależne od klubu. W najbliższych dniach Wilki będą się z wszystkiego tłumaczyć przed Komisją Orzekającą Ligi, bo władze najlepszej żużlowej ligi świata mają już dość tegorocznych ekscesów na krośnieńskim torze. W ciemno można założyć, że posypią się finansowe kary, bo można było przymknąć oko raz czy drugi, ale trzeci raz byłby już przesadą. Zdaniem Cieślaka sędzia lepiej by zrobił, jakby milczał Wróćmy teraz do sędziego, który zostałby przez władze Ekstraligi rozgrzeszony za decyzję o walkowerze, a przerywając mecz po 9. biegu, naraził się na złośliwe komentarze. Będący w studio Canal+ Marek Cieślak, słuchając, jak sędzia tłumaczy swoją decyzję stwierdził, że "lepiej by zrobił, jakby milczał". Można domniemywać, że arbiter dał sygnał do startu, bo na próbie toru nie wyglądało to źle. Liczył pewnie na to, że sytuacja potoczy się, jak w niedawnej rundzie Grand Prix w Gorican. Tam były ciężkie warunki po ulewie, ale tor po kilku biegach poprawił się i już nadawał się do jazdy. W Krośnie nic jednak nie chciało się rozkręcić i wpaść na właściwe tory, dlatego arbiter musiał to skończyć. O tym, czy zrobił to za wcześnie, czy za późno, to już kwestia oceny szefa sędziów Leszka Demskiego.