Po awansie do PGE Ekstraligi władze ekipy z Podkarpacia postanowiły znacznie rozbudować sztab szkoleniowy. Do menedżera Michała Finfy i trenera Ireneusza Kwiecińskiego dołożono m.in. Sebastiana Ułamka oraz Janusza Stachyrę. Zaraz przed rozpoczęciem sezonu klub pochwalił się jeszcze zatrudnieniem - Tomasza Chrzanowskiego. 43-latek miał być odpowiedzialny za sekcje pitbike, miniżużla oraz objąć opieką nieźle rokującego żużlowca z Ukrainy - Marko Lewiszyna. Odkąd Lewiszyn przyjechał do Polski klub szukał mu mentora, człowieka, który dołączy do jego teamu i odpowiednio nim pokieruje, dlatego mieszkający od lat w Krośnie i będący w zasadzie na miejscu Chrzanowski wydawał się naturalnym wyborem. Zwłaszcza, że wychowanek Apatora Toruń posiada papiery instruktora sportu żużlowego i obeszłoby się bez wysyłania go na dodatkowe kursy. Wtedy nikt zapewne nie przepuszczał, że Chrzanowski wytrwa w Krośnie tak krótko i po zaledwie kilkudziesięciu dniach pożegna się z beniaminkiem PGE Ekstraligi. Pytany przez Tygodnik Żużlowy o powody szybkiego rozstania z Wilkami, wychowanek Apatora Toruń niechętnie zabiera głos, a wręcz nabiera wody w usta. - Z dniem 30 kwietnia nie jestem już pracownikiem klubu. Rozwiązaliśmy umowę za porozumieniem stron. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że to będzie najlepsza opcja. Chłopakom dalej będę kibicował i życzę im powodzenia - uciął lakonicznie. Ukrainiec w odróżnieniu od Chrzanowskiego jeszcze w Krośnie jest, ale po wypożyczeniu do drugoligowej Grupy Azoty Unii Tarnów, ściga się dla Wilków już tylko w Ekstralidze U24. Teraz współpracę z Lewiszynem wziął na siebie Ułamek, który był już w młodym zawodnikiem na meczu ligowym w Gnieźnie, a baczniej na oku ma go właśnie w młodzieżowym zespole Wilków.