Do kontrowersyjnej sytuacji doszło podczas sobotniego starcia Abramczyk Polonii Bydgoszcz z Orłem Łódź. - Zdarzenie miało miejsce przed powtórką 11. wyścigu, z której Pan sędzia wykluczył Kennetha Bjerre. W mojej opinii była to błędna i krzywdząca duńskiego zawodnika decyzja. Przyznaję, że pchany emocjami, wszedłem do pomieszczenia pracy Pana sędziego - wyznaje Jabłoński. - Zaznaczam jednocześnie, że byłem tam tylko przez kilka sekund i poprosiłem arbitra o ponowne, uważne obejrzenie powtórek. Nie byłem agresywny, głośny, ani złośliwy i w żadnym wypadku nie nakłaniałem Pana sędziego do zmiany decyzji - nadmienia od razu. Jabłoński przeprasza! Mirosław Jabłoński od lat uważany jest za jednego z najbardziej lubianych przez kibiców ekspertów telewizyjnych. Często żartuje się wręcz o nim, że gdyby potrafił jeździć na żużlu tak jak o nim opowiadać, to byłby dużo lepszym zawodnikiem niż w rzeczywistości. Już w minionym sezonie zawiesił kevlar na kołek i skupił na karierze medialnej w Canal+. Stacja zawiesiła go już na miesiąc. W oświadczeniu Jabłoński przeprasza zarówno pracodawcę, jak i sędziego, a nawet kibiców wraz z działaczami. - Postąpiłem źle i mam świadomość, że muszę ponieść konsekwencje - przyznaje. Jeszcze raz szczerze przepraszam i obiecuję, że taka sytuacja nigdy już się nie powtórzy. Słowa które będę wypowiadał, będą zawsze miały na celu dobro i rozwój czarnego sportu, ponieważ wszyscy jesteśmy jedną wielką żużlową rodziną - deklaruje ekspert. Oświadczenie wydaje się zamykać sprawę, choć w środowisku nie brakuje głosów, że miesięczne zawieszenie to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Szczególnie w kręgach bliskich Głównej Komisji Sportu Żużlowego słychać często, że Jabłońskiego należałoby zdyskwalifikować na co najmniej rok. Póki co, są to jednak wyłącznie życzenia, a nie oficjalne prośby.