Do momentu przerwania feralnego trzynastego wyścigu zawody szły jak z płatka. W każdym razie sędzia Krzysztof Meyze roboty miał tyle, co pływak bez wlanej wody do basenu. I wtedy do akcji wkroczył Piotr Pawlicki, który bezpardonowym atakiem, wyprostowanym motocyklem odprowadził pod bandę Patryka Dudka. To był przełomowy moment meczu Unia - Apator Zawodnik z Torunia tylko dzięki swoim dużym umiejętnościom technicznym zawdzięcza fakt, że utrzymał się na motocyklu, tylko co z tego, skoro ale dla niego i tak było już po biegu. Dudek został daleko z tyłu stawki, bez szans na poprawienie lokaty. Chwilę po tym zdarzeniu arbiter włączył czerwone światło, stopując gonitwę. I kiedy wszyscy myśleli, że w powtórce nie zobaczymy Pawlickiego, Meyze podjął kuriozalną decyzję o wykluczeniu Dudka. Zdarzenie miało olbrzymi wpływ na końcowy wynik zawodów. Apator się rozsypał, a Fogo Unia złapała wiatr w żagle i ostatecznie zwyciężyła 47:43. Patryk Dudek miał ochotę powiedzieć coś więcej Internet zapłonął, opinia publiczna zrównała z ziemią sędziego Meyze. Zawodnicy z innych klubów stanęli murem za Dudkiem, a błąd arbitrowi oficjalnie w magazynie PGE Ekstraligi wytknął szef sędziów Leszek Demski. Jego zdaniem ocena sytuacji była właściwa tylko połowicznie. Przerwany bieg - tak, ale dyskwalifikacja żużlowca Apatora nie trzymała się kupy. O wypaczeniu rywalizacji w social mediach grzmiał właściciel klubu z Torunia - Przemysław Termiński. Sam zainteresowany poproszony o komentarz, po zawodach musiał się nieźle hamować, żeby nie palnąć pod wpływem emocji o jednego słowa za dużo. - Nie chcę robić gównoburzy w mediach. Mógłbym powiedzieć coś więcej, ale powstrzymam się. Nie uśmiecha mi się płacić kary - mówił przed kamerami Canal+. Patryk Dudek uważa, że mógł zakończyć mecz w karetce Dudek stwierdził też w dosadny sposób, że gdyby nie rozpaczliwa akcja ratunkowa pod płotem, mecz mógłby skończyć z poważną kontuzją. - Czasami jak się na kogoś poluje na siłę, to tak właśnie wychodzi. Jechaliśmy szybko i ostro, całe szczęście, że te łuki w Lesznie są dość szerokie, bo w innym wypadku niewykluczone, że ze stadionu wyjechałbym w karetce - tłumaczył swój punkt widzenia. Zawodnik zwracał ponadto uwagę, że ekipa z Torunia zapłaciła za jego wykluczenie podwójną cenę. - Nie jestem typem zawodnika, który upada po każdym dotknięciu. Z drugiej strony, nie rozumiem decyzji sędziego. Skoro miał zamiar mnie wykluczyć, to po co zatrzymywał bieg? W momencie przerwania było przecież 3-3, a po restarcie przegraliśmy 1:5 i ten wynik się jeszcze oddalił - dodał na koniec.