- Dla mnie byłby numerem 1, jeśli chodzi o objęcie funkcji menedżera toruńskiej drużyny. On wie o co w tym wszystkim chodzi. Zna się na wszystkich aspektach tej pracy. Od przygotowania toru, przez prowadzenie treningów, po taktykę - mówił niedawno Jan Krzystyniak. Zdania byłego reprezentanta Polski raczej nie podzielają jednak toruńscy działacze, bo na razie nawet z Żabiałowiczem nie rozmawiali. Żabiałowicz persona non grata? - Nie dzwonili i raczej nie zadzwonią - odpowiedział Żabiałowicz na pytanie czy dostał już od działaczy Apatora propozycję poprowadzenia drużyny w najbliższym sezonie. - Może nie jestem dla nich persona non grata, ale myślę, że będą wybierać wśród ludzi bardziej aktywnych w tym sporcie. Ja się trochę odsunąłem. Oczywiście interesuję się, bywam na meczach ligowych czy turniejach Grand Prix, ale obserwuję to bardziej z pozycji kibica, niż osoby, która miałaby się zaangażować w prowadzenie drużyny. Poza tym mam swoją firmę, na brak zajęć nie narzekam - przyznał Żabiałowicz. Apator Toruń to nie jest samograj Toruńska drużyna wzmocniona Emilem Sajfutdinowem i Patrykiem Dudkiem, jest jednym z faworytów do wygrania PGE Ekstraligi. Naszpikowana czterema uczestnikami cyklu Grand Prix i pierwszym rezerwowym tego cyklu, uznawana jest wręcz za samograj, który nawet bez menedżera powinien wjechać na ligowe podium. - To nie jest taka prosta sprawa, że nakupi się gwiazdy i medal jest gwarantowany. Liga będzie szalenie ciężka i wyrównana. Bardzo bym chciał, żeby Apator znów wskoczył na podium, ale to będzie trudny sezon. Na pewno nie można wokół tej drużyny robić szumu, wywierać presji, bo to może tylko zaszkodzić. Spokój i dobre wejście w sezon paroma zwycięstwami, to podstawa, aby ten zespół nabrał wiatru w żagle - zakończył Żabiałowicz. Działacze zadzwonią do Dubaju? Spośród innych kandydatur związanych w przeszłości z toruńskim klubem, często przewija się też nazwisko Jacka Gajewskiego. Menedżer ten prowadził toruński zespół dwukrotnie. W latach 2007-2010 nie zszedł z podium, zdobywając złoto, dwa srebrne i brązowy medal. Podczas drugiej przygody, w latach 2015-2017, poprowadził zaś drużynę do ostatniego w historii medalu DMP (srebrnego). - Ja bym na niego postawił. Oczekiwania społeczne w Toruniu są dość jednoznaczne. Kibice nie chcą nikogo z zewnątrz, tylko człowieka z miasta - stwierdził inny były menedżer toruńskiego klubu, Jacek Frątczak. Komentarza Jacka Gajewskiego nie udało się nam uzyskać. Przebywa w Azji. Napisał nam, iż odezwie się po powrocie. Być może zatem w poszukiwaniu menedżera działacze Apatora zdecydują się zadzwonić do Dubaju?