W środowisku mówią, że Grzegorz Zengota co rok robi ten sam błąd. Zaczyna negocjacje z bardzo wysokiego pułapu, odpadają mu kolejne oferty, a potem znajduje się pod ścianą i bierze to, co musi. Rok temu wcale nie musiał trafić do ROW-u Rybnik Rok temu wylądował w ROW-ie Rybnik, choć zanim to się stało, to do mediów przedostawały się kolejne informacje o dużych żądaniach zawodnika i kolejnych klubach, które wypadały z gry z powodu ceny. Teraz jest podobnie. Zengota mógł już dawno zostać zawodnikiem Stelmet Falubazu Zielona Góra, ale w klubie mieli powiedzieć jasno, że 700 tysięcy złotych za podpis i 7 tysięcy za punkt nie zapłacą. Nawet jeśli to miałby być kontrakt na PGE Ekstraligę. Wtedy jeszcze Falubaz był w grze, jeszcze szykował się na finał z Cellfast Wilkami Krosno. Dla Falubazu był za drogi, dla Wilków też Zengota był oczywiście skłonny jeździć za mniej, ale wyłącznie wtedy, gdyby kontrakt dotyczył pierwszej ligi. Koniec końców do podpisu nie doszło i tak Zengota zaczął rozmawiać z Cellfast Wilkami. Tu jednak sytuacja się powtórzyła. Oferta na 700 i 7 w Krośnie też nie przeszła. Postawiono na Przemysława Pawlickiego, który zdaniem Wilków jest ciekawszą opcją. Jakby nie spojrzeć Pawlicki wciąż jest zawodnikiem ekstraligowym, a Zengota po poważnej kontuzji wypadł z tego obiegu i trafił do pierwszej ligi. To w niej spędził ostatnie dwa sezony. Teraz Zengota znowu pyta o możliwość startów w ROW-ie, wciąż na tapecie jest też temat Falubaz. Wszystko będzie jednak zależało od tego, jaką koncepcję przyjmą kluby. ROW skłania się do jazdy trzema zawodnikami zagranicznymi i polskim U-24, bo ma Patryka Wojdyłę. Ma też Krystiana Pieszczka oraz Patricka Hansena i Brady Kurtza. Jeśli do tej dwójki dołoży trzeciego obcokrajowca, to miejsca dla Zengoty nie będzie. Falubaz jest w większej potrzebie, bo kolejne polskie opcje upadają i w tej chwili został już tylko Mateusz Szczepaniak. Jeśli nie on, to Zengota. Jednak na pewno nie za wielką kasę. Wydaje się, że 400 tysięcy za podpis i 4 tysiące za punkt, to w tej chwili maks. Czytaj także: Prezes zły na zawodników. Dali mu słowo, a teraz knują