Wydawało się, że nic nie jest w stanie zakłócić przygotowań do sezonu w Zielonej Górze. Nikomu nie są przecież potrzebne zawirowania medialne za pięć dwunasta przed startem rozgrywek ligowych. Niestety w ostatnich dniach w Falubazie ludzie pracujący w klubie dali popis anty marketingu. Po czwartkowej konferencji prasowej cała Polska śmieje się z naszego miasta, a lokalne społeczeństwo musi palić się ze wstydu. Na szali leżą potężne pieniądze za kontrakt ze sponsorem tytularnym, ale styl w jakim one zostały załatwione, a potem o nich poinformowano woła o pomstę do nieba. W dzisiejszej Polsce rozdawnictwo nieodpowiedzialnych ludzi ze spółek Skarbu Państwa bierze górę nad zdrowym rozsądkiem i Zielonej Górze również nie udało się uchronić od miejscowych cudotwórców. Miasto tonie w długach, Falubaz traci sponsorów Potrafiłbym jeszcze zrozumieć sytuację, gdy np. po ciężkich negocjacjach, opartych na marketingowej strategii, mającej na uwadze piękną historię klubu pojawia się wielka prywatna firma i wykłada swoje własne pieniądze, a polityk gdzieś tam w tle trzyma rękę na pulsie, żeby cała transakcja się nie wykoleiła. Tymczasem trend jest taki, że z klubu żużlowego sponsorzy raczej się zawijają i nie chcą mieć nic wspólnego z niedawnymi wydarzeniami. Nasz wieloletni partner Krono Swiss z Żar już odszedł, a za nim podążają następni. Rolę głównego sponsora przejął prezydent. Gospodarz miasta rozrzuca kasę na lewo i prawo, jakby dysponował nieograniczonymi nadwyżkami budżetowymi. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Miasto tonie w długach, a mieszkańcom, co roku przychodzi płacić wyższe, drakońskie podatki. Chcąc nie chcąc zielonogórzanie są skazani na partycypowanie w błędnych decyzjach podejmowanych przez Ratusz. To my składamy się na szumnie odtrąbiony kontrakt z Eneą w Falubazie. Monopolista na polskim rynku energii będzie reklamował prąd, PGNiG - gaz, a drzewo - lasy państwowe. Ci, to dopiero przeszli samych siebie, gdy ogłaszali akcję "drzewo jest z lasu", a potem, oczywiście swoim rozdali miliony. I to wszystko z naszych pieniędzy. Absurd goni absurd w naszym państwie i tylko kabareciarze zacierają ręce, bo scenariusze na występy piszą się same. Konferencja dopełnieniem dziadostwa Wracając na zielonogórskie podwórko, jako uznana marka Falubaz przyjmuje straszne ciosy. Odkąd miasto wzięło utrzymanie klub na swój garnuszek bilans Falubazu jest zatrważający. Czarną kartę w historii ośrodka żużlowego otwierają spadek z PGE Ekstraligi i brak kawałka tortu przy dzieleniu rekordowych kwot z tytułu nowego kontraktu telewizyjnego. Kolejne pozycje w tej niechlubnej klasyfikacji zajmuje brak wychowanków w składzie, brak błyskawicznego awansu po degradacji, procesowanie się o nazwę i porażka z kretesem we wszystkich sądach. Tę niechlubną wyliczankę można poszerzyć jeszcze o ucieczkę oddanych sponsorów, upolitycznienie klubu w skali wręcz niespotykanej nigdzie indziej oraz odpływ kibiców ze stadionu. Sławetna konferencja była dopełnieniem degrengolady. Zamiast oklasków przy otwartej kurtynie, wymierzono nam policzek. I to już nie jest bicie na alarm. Naprawdę boję się o przyszłość Falubazu. Z obecnymi działaczami nie zajedziemy daleko. Odpukuje w niemalowane drewno, lecz jestem pełen obaw, że za chwilę pełne trybuny na meczach Falubazu będą już tylko wspomnieniem, a złote medale drużyny będziemy oglądać co najwyżej w gablotach albo książkach historycznych. Ze sportowym pozdrowieniemRobert Dowhan