Michał Gruchalski w eWinner 1. Lidze był jedną z ciekawszych opcji na U24. Dlatego też jego transfer w Łodzi przyjęto z dużym optymizmem. Ten optymizm jednak błyskawicznie zgasł. Jeszcze przed startem rozgrywek ligowych, Gruchalski poobijał się na treningu. Diagnoza brzmiała - jak na żużlowa - niczym zwykłe przeziębienie, bo to był tylko wybity bark. Wielu z taką kontuzją zdecydowałoby się podjąć próbę jazdy w zawodach. Gruchalski jednak zrobił sobie przerwę, która... trwa do teraz. A minęło kilka miesięcy. O co tu chodzi? - Chodzi o to, że ilekroć zapraszamy pana Gruchalskiego na trening do Łodzi, on jest chory. Przysyła zwolnienie. W kwietniu na pierwszym treningu wybił bark. Wybił, nie złamał. I do teraz pauzuje. Niektórzy jeżdżą ze znacznie poważniejszymi urazami, no ale on się jeszcze z tego nie wykaraskał. A pieniądze na przygotowanie do sezonu wziął, i to niemałe - mówi nam Witold Skrzydlewski, a w jego głosie można wyczuć rozżalenie i złość z powodu zachowania żużlowca. Co dalej z karierą Gruchalskiego? Sezon 2022 był ostatnim, w którym ten żużlowiec mógł startować jako U24. Jego kariera wisi na włosku, bo po pierwsze poprzednie sezony nie były dla niego jakieś wybitnie udane, po drugie mało kto zaryzykuje kontrakt z kimś, kto rok nie jeździł, a po trzecie swoją postawą Gruchalski może zniechęcić do siebie potencjalnych zainteresowanych jego usługami. Oczywiście nikt nie podważa zwolnienia lekarskiego, o czym mówi sam Skrzydlewski, ale gołym okiem widać, że sytuacja jest dziwna. Wygląda to tak, jakby Gruchalskiemu na żużlu nie zależało. Zapytaliśmy Witolda Skrzydlewskiego także o to, co zrobiłby w przypadku zmiany postawy u żużlowca i czy byłby w ogóle zainteresowany jakimiś rozmowami o przyszłości. - Czy pan ma mnie za frajera? - skwitował. Tak więc w Łodzi Gruchalski jest spalony. Pytanie, czy on w ogóle jeszcze chce jeździć na żużlu. Chcieliśmy o to zapytać samego zawodnika, ale nie odpowiedział na naszą wiadomość.