I to nie pierwszy raz mamy taką sytuację. Od lat jest tak, że w żużlu każdy patrzy na swój interes, na czubek własnego nosa, a nie na dobro ogółu. Czugunow, czyli polska żona i rosyjska narzeczona Regulacja o 3-letniej karencji dla nowych obywateli naszego kraju weszła w życie, gdy polski paszport dostał Gleb Czugunow, a Betard Sparta Wrocław zyskała krajowego juniora. Było w miarę ok., dopóki nie okazało się, że Czugunow wziął ślub i zaczął opowiadać dziwne historie. A w mediach społecznościowych próżno było szukać zdjęć z jego polską żoną. Była za to rosyjska narzeczona. Nie zagłębiając się dalej, federacja zrobiła coś, co wydało się całkiem uzasadnione i słuszne. Wprowadzono regulację, która nie zezwalała klubom czerpać doraźnych korzyści z faktu, iż w ich kadrze pojawił się nowy obywatel naszego kraju. Chodziło o powstrzymanie czającego się za rogiem szaleństwa. Powstanie giełdy paszportów było całkiem realne. Zmierzam jednak do tego, że po wprowadzeniu tamtego zapisu każdy klub miał miesiąc czasu na zgłoszenie protestu. Nikt tego nie zrobił, bo każdy wewnętrznie czuł, że władza postąpiła słusznie. A może nikt nie protestował, bo nie miał w zanadrzu zawodnika chętnego do wzięcia polskiego paszportu. To nie Tarasienko jest blokowany. To GKM ma problem Teraz jednak ZOOleszcz GKM Grudziądz ma takiego zawodnika i się zaczęło. Już został uruchomiony Rzecznik Praw Obywatelskich, nagle okazuje się, że łamana jest konstytucja i prawa człowieka. Nikt jednak nie zabiera Tarasience prawa do wykonywania zawodu. On może jeździć. To GKM ma problem, bo nie może zbudować najmocniejszego składu. I to GKM jest blokowany przez przepis o 3-letniej karencji. Bo istotą regulacji nie było blokowanie zawodników, ale blokowanie klubów przed zapędami masowego produkowania Polaków. Dodajmy, że w żużlu obowiązują limity. Skład seniorski musi się składać z dwóch Polaków. Dla GKM-u Tarasienko startujący jako Polak oznacza, to prosta droga do stworzenia dream-teamu. Żeby jednak nie było, to nie jest tak, że GKM jest w swoich zachowaniu odosobniony i wyjątkowy. W żużlu takie zachowania są powszechne. Wszystko wszystkim pasuje, dopóki nie blokuje to ich możliwości do stworzenia czegoś, co wydaje im się wyjątkowe. Jak wyrzucono Rosjan, to doszło to do ministra sportu Jak rok temu wyrzucono Rosjan z ligi, to też nie było jedności, a kluby, które miały ich w składzie miały żal do wszystkich wokół. Nie liczyło się bowiem to, żeby pokazać solidarność z Ukrainą. Liczył się biznes. Tam, gdzie byli Rosjanie, zwyczajnie liczono straty finansowe wynikające z tego, że ich zabraknie. Poniekąd to rozumiem, ale są w życiu takie sytuacje, gdzie pieniądze schodzą na dalszy plan. W żużlu uruchomiono jednak wszystkich na czele z ministrem sportu. I tak można się cofać miesiąc po miesiącu i dokładać coraz to nowe historie. Teraz jest Rzecznik Praw Obywatelskich, a przecież swojej roboty nie skończył UOKiK. Tam to w ogóle było ciekawie, bo jeden z prezesów poszedł do prezesa urzędu, żeby powiedzieć, że to nie on, że to Ekstraliga wymyśliła finansowe limity i cięcia zarobków w roku COVID-owym. I fajnie. Jak można wyskoczyć z wózka, który jedzie na zderzenie ze ścianą, to czemu nie. Mnie się jednak zawsze wydawało, że Ekstraliga stworzyła limity i cięcia, żeby ratować kluby przed upadkiem. I zrobiła to na ich prośbę, bo panowie prezesi nie potrafili okiełznać własnych ambicji. Notorycznie dawali się też ogrywać zawodnikom w trakcie kontraktowych rozmów. Widać o tym zapomnieli. Zobacz również: Rosjanin, który dostał polski paszport, ma kolejny problem