Autona Unia Tarnów bardzo chciała mieć Andreasa Lyagera. Duński gwiazdor, jeden z najskuteczniejszych zawodników w sezonie 2024, miał być lokomotywą beniaminka. Do porozumienia jednak nie doszło. Z jednego powodu. Polski mechanik wyrzucony na bruk. Zmarzlik może mieć kłopoty Kontrakt klubowy w Orle gorszy od tego, co oferowała Unia Lyager cały czas twardo obstawał przy tym, żeby dostać 400 tysięcy złotych za podpis i 4 tysiące za punkt. Nie chciał jeździć za mniej. Unia była skłonna dać około 300 i 3 tysiące. Finalnie jednak Lyager poszedł do Orła Łódź, gdzie na kontrakcie klubowym będzie miał 200 i 3 tysiące. Oczywiście ktoś może zapytać, jak to możliwe, że zawodnik wybrał klub, który zapłacił mu mniej? Wyjaśnienie jest jednak bardzo proste. Lyager zwyczajnie wystraszył się tarnowskich klimatów. Jeszcze w październiku Unia biegała za sponsorami, żeby znaleźć pieniądze na tegoroczne wypłaty. W poprzednich sezonach nie było lepiej. Normą było to, że Unia reguluje należności dopiero po zakończeniu rozgrywek. W Łodzi sponsor ma jednak dołożyć sporą kasę do kontraktu Poza tym Orzeł do 200 i 3 tysiące na kontrakcie klubowym dołożył 200 i tysiąc na umowie sponsorskiej. Lyager w sumie za podpis ma więc dostać 400 tysięcy, a za punkt 4, czyli tyle ile chciał. Inna sprawa, że jest uzależniony od kaprysu sponsora. Jeśli drużyna zrobi wynik, który nie będzie go satysfakcjonował, to Duńczyk o tej ekstra kasie może zapomnieć. W przeszłości miały już miejsce takie sytuacje. Wielu zawodników skarży się na kluby, że podstawieni przez nich sponsorzy nie zapłacili im pieniędzy obiecanych 2, a nawet 3 lata temu. Proces licencyjny nie obejmuje tych kwot, więc żużlowcy nie mają żadnych argumentów. Nie można wyrzucić klubu z ligi za dług sponsora. 300 tysięcy złotych będzie w zamrażarce W przypadku Lyagera pieniądze od sponsora stanowią jedną czwartą kontraktu. Jeśli w 2025 pojedzie on na tym samym poziomie, co w tym roku i zrobi 190 punktów, to dzięki stawkom w Łodzi zarobi nieco ponad 1,1 miliona złotych. To znaczy, 800 tysięcy dostanie na pewno, bo 300 tysięcy trafi do sponsorskiej zamrażarki. To nie musi się oczywiście skończyć źle, ale Lyager może jeszcze pożałować tego, że nie wybrał Unii. Nie miałby co prawda ekstra dodatków, ale przy stawkach 300 i 3 mógłby zarobić 900 tysięcy. I Unia musiałaby mu to wypłacić. Swoją drogą, to prezes Unii Kamil Góral już wykonał świetną robotę, zbierając liczne grono sponsorów wokół klubu. Jednak na dobre imię Unia musi jeszcze trochę popracować. Jeden, dwa sezony przejechane bez długów powinny zdecydowanie pomóc. Jak to się stanie, to żaden zawodnik nie będzie się bał wybrać oferty z Tarnowa.