Po zeszłorocznej - nie bójmy się tego określenia - żenadzie w finale Mistrzostw Polski Par Klubowych, finał krajowego czempionatu i PGE Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi przeniesiono na sam początek sezonu. W trakcie jednego weekendu te dwie imprezy miały rozpoczynać sezon żużlowy w Polsce. Choć wcześniej rozegrano już trzy oficjalne turnieje, to w miniony weekend na torach w Toruniu i Poznaniu spotkała się ścisła światowa czołówka. Wbrew temu, czego należało się spodziewać, aura bardziej przypominała tę z poprzednich miesięcy, a nie nadchodzących. W sobotni wieczór w Toruniu termometry wskazywały tylko kilka stopni powyżej zera. Żużlowcy zwracali na to uwagę w pomeczowych rozmowach. - Mam ogromną nadzieję, że nigdy już nie będziemy musieli ścigać się w takich warunkach. Przemarzłem do szpiku kości - mówił w rozmowie z Interią Mikkel Michelsen, zawodnik Motoru Lublin. Tak niskie temperatury wpływają nie tylko na zawodników, ale również na ich motocykle. - Pogoda jest oczywiście taka sama dla wszystkich i nikt nie powinien się nią usprawiedliwiać, choć rzeczywiście przy tak niskich temperaturach motocykle zachowują się lekko inaczej, mają troszkę więcej mocy. Ja jednak czułem się na Motoarenie bardzo komfortowo, bo moi mechanicy odwalili kawał dobrej roboty i sprzęt sprawował się należycie. Jeśli pojawiło się kilka błędów, to winę za nie ponoszę wyłącznie ja sam - mówił Duńczyk po zawodach. Zmarzlik i Lambert dostrzegają w tym sens Podobne wnioski przedstawiał po zawodach dwukrotny indywidualny mistrz świata, Bartosz Zmarzlik. - Na jednym z zeszłorocznych turniejów Grand Prix zmarzłem tak samo mocno, jak dziś. Wszystkim wydaje się, że podczas sezonu takie warunki nie powinny się powtarzać, ale nikt przecież nie wie do końca jak będzie zachowywać się pogoda przez najbliższe pół roku. Musimy być gotowi na wszystko i umieć odnajdywać się w każdej pogodzie. Dzisiejsze prace przy sprzęcie rzeczywiście były dość trudne, ale na pewno mogą przydać się w przyszłości - mówił żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów. Optymizm starał się też zachować reprezentant miejscowego eWinner Apatora Toruń, Robert Lambert. - Tak zimna pogoda robi trochę różnicę, szczególnie w temacie ustawień - zauważał Brytyjczyk po turnieju. - Taka pogoda dała nam szansę, żeby sprawdzić inne ustawienia. Będziemy mądrzejsi w kolejnych meczach - zachowywał optymizm Lambert.