Organizatorzy zepsuli sportowe święto w Vojens. Bartosz Zmarzlik wyjechał według nich w nieprzepisowym kevlarze w kwalifikacjach i został wykluczony z zawodów. Nie pomogły prośby mistrza i jego rywali. Nawet Fredrik Lindgren, który walczy ze Zmarzlikiem o złoto chciał, żeby Polaka dopuszczono do jazdy. Wszystko na nic. Zmarzlik faktycznie założył nieprzepisowy kevlar Zmarzlik faktycznie wyjechał w nieregulaminowym kevlarze (ten strój widzimy na dołączonych do publikacji zdjęciach). Musiał się liczyć z tym, że grozi za to kara i wykluczenie z zawodów. Dotąd jednak nie było takiej sytuacji, że wyrzucano zawodnika za to, że ubrał niewłaściwy strój. Zwłaszcza że nie miało to żadnego wpływu na wynik zawodów. Bo przecież Zmarzlik na tym nieregulaminowym kevlarze w kwalifikacjach nic nie zyskał. Zresztą wszyscy rywale Zmarzlika stanęli za nim murem i nalegali, by wyjechał on na tor. Chcieli z nim rywalizować i ewentualnie pokonać go w sportowej rywalizacji, a nie przy zielonym stoliku. Wykluczenie było grubą przesadą Wykluczenie mocno komplikuje sytuację naszego mistrza. Liczyliśmy na koronację, a tymczasem rywale dostali w prezencie szansę na odrobienie strat. Zmarzlik nie straci przez to pozycji lidera, ale w ostatniej rundzie w Toruniu będzie się musiał mocno nagimnastykować, żeby zdobyć złoto. Takiego skandalu w GP dawno nie było. Eksperci zgodnie podkreślają, że Zmarzlika można było za jego przewinienie ukarać finansowo, nawet bardzo surowo, ale wykluczenie było grubą przesadą. W końcu to był pierwszy raz, a nie recydywa. - Gdzie w tym wszystkim jest sport - pytał przed kamerami trener kadry Rafał Dobrucki. - Przyczyna jest kuriozalna. Konsekwencje, jakie ponosi, są nieadekwatne. To wypacza wynik dziś i może wypaczyć wynik całego cyklu. To wykroczenie nie zasługuje na taką karę.