PGE Ekstraliga 2023 dwóch prędkości? Na rynku transferowym w PGE Ekstralidze niemal wszystkie karty zostały rozdane. Zachowam sobie pewien margines błędu, bo tegoroczna giełda pokazała, że nie można być niczego pewnym. Wydaje się jednak, że kluby swoje drużyny już zbudowały i zamknęły składy. To pozwala nam wysnuć pierwsze wnioski tego, jaki czeka nas sezon 2023 i kto z kim powalczy o co. Otóż usłyszałem, że od pewnej osoby ze środowiska, że trzeba przygotować się na ligę dwóch prędkości, ale w tym dobrym słowa znaczeniu. Zasadniczo się zgadzam, bo różnicę klas między poszczególnymi drużynami widać gołym okiem, ale przed kolejnymi rozgrywkami będzie więcej niewiadomych niż wiadomych. Jeśli wrócą do ligi polscy Rosjanie, to Motor Lublin z Bartoszem Zmarzlikiem na czele murowanym faworytem do złota nie będzie. Były już mistrz Polski, czy Betard Sparta Wrocław znów będzie mocna. Woffinden, Janowski, Łaguta, Bewley, Pawlicki i Kowalski - wygląda to na mały dream team zdolny pokonać aktualnych mistrzów. Do tej dwójki dorzućmy wzmocniony Włókniarz. Jako czwarty "grupę mistrzowską" powinien uzupełnić eWinner Apator Toruń z Emilem Sajfutdinowem w składzie. Rywalizacja o medale już teraz zapowiada się bardzo ciekawie. Po drugiej stronie barykady mieć będziemy "grupę spadkową". Nie chcę nikomu odbierać szans, ale wygląda na to, że walka o miejsca 5-8 przypadnie Stali Gorzów, Unii Leszno, GKM-owi Grudziądz i Wilkom Krosno. Nie będzie faworyta do spadku Zasadniczo rywalizacja tych teoretycznie słabszych może być w praktyce nawet ciekawsza. Wilki zrobiły prawdziwy szturm na transferowej giełdzie i dziś kadrowo na pewno słabsze nie są. Za GKM-em przemawia dłuższy staż w lidze i chyba mimo wszystko mocniejsi liderzy. Fogo Unia ma świetnego Janusza Kołodzieja i mocną młodzież. Stal trio w postaci Martina Vaculika, Andersa Thomsena i Szymona Woźniaka. Kto więc do spadku? Dziś trudno pokusić się o jednoznaczne stwierdzenie, ale pewni może być tego, że casus tegorocznego beniaminka z Ostrowa już się nie powtórzy. I dobrze, bo nikt, kto pojedzie do Krosna nie będzie mógł z góry wpisać sobie punktów do ligowej tabeli. Poza wszystkim każdą z tych teoretycznie słabszych drużyn powinno stać na to, aby urywać punkty wyżej notowanym zespołom i powalczyć o niespodziankę. Stwierdzenie "liga dwóch prędkości" zazwyczaj kojarzyła się nie najlepiej, ale wierzę, że da się ją polubić. Czytaj także: Stracili ostatni symbol sukcesu. Co teraz z nimi będzie?