O tym, że Michał Sikora może zostać prezydentem FIM Europe, mówiło się od jakiegoś czasu. Polak ma naprawdę wysokie notowania w federacji. Wyrzucił Artioma Łagutę z Grand Prix i PGE Ekstraligi W tym roku Sikora zasłynął z akcji z wyrzuceniem Rosjan ze sportu żużlowego. Lobbował za tym u prezydenta FIM Jorge Viegasa. Ten w efekcie zdecydował o skreśleniu Rosjan z listy startowej Grand Prix 2022, choć chodziło o mistrza świata Artioma Łagutę i brązowego medalistę Emila Sajfutdinowa. Sikora nie ograniczył się do wpływu na decyzję FIM. Zrobił też porządek z rosyjskimi żużlowcami na polskim podwórku. Zakazał im jazdy w rozgrywkach ligowych. Nie uczynił wyjątku nawet dla posiadających polskie obywatelstwo Sajfutdinowa i Łaguty. Nie ugiął się, nawet gdy prawnicy zawodników wysłali pisma do związku. Prezes PZM zyskał też uznanie dzięki organizacji tegorocznej rundy Grand Prix w Warszawie. PZM był promotorem zawodów, które kosztowały kilka milionów złotych, a dzięki pięknemu stadionowi wypełnionemu niemal w 100 procentach impreza już teraz uważana jest za największe sportowo-towarzyskie wydarzenie tego sezonu. Michał Sikora ma swój styl rządzenia związkiem Sikora prezesem PZM został po niespodziewanej rezygnacji Andrzeja Witkowskiego. Ten rządził związkiem ponad 20 lat. Był barwną postacią, lubił zabierać głos w ważnych dla żużla sprawach. To właśnie Witkowski wpadł na pomysł z Grand Prix na PGE Narodowym. Lubił też wywierać wpływ na to, kto kieruje reprezentacją Polski. Głośny był jego konflikt z byłym selekcjonerem Markiem Cieślakiem. Kiedy Sikora wszedł w buty Witkowskiego, to były obawy, czy sobie poradzi. Dziś już nikt o tym nie pamięta. Nawet znany z ciętego języka felietonista Bartłomiej Czekański chwali Sikorę. Nie jest on może tak widoczny, jak Witkowski, ale niezwykle skuteczny. Sikora ma swój styl rządzenia. Jest spokojny, wyważony, raczej łagodzi konflikty. Kiedy jednak uważa, że coś należy zrobić, to potrafi wykazać się uporem. Tak było w przypadku nałożenia sankcji na Rosjan.