Drabik to jedna z najbarwniejszych postaci w historii polskiego żużla. Osiągnął wiele sukcesów, ale przez sporo osób kojarzony jest z powodu różnego rodzaju występków, afer, skandali czy specyficznego, luźnego podejścia do życia. Drabik niemal w każdym wywiadzie przez cały czas żartował, w zasadzie na żadne pytanie nie odpowiadał na poważnie. To pozwoliło zdobyć sympatię kibiców, nawet tych z innych drużyn. Drabik był po prostu showmanem. Niestety zdarzały mu się też sytuacje mocno negatywne. W 1995 odebrano mu prawo jazdy, bo jechał autem pod wpływem alkoholu. - Wypiłem dwa piwa. Joe Screen z Rickardssonem chcieli iść na imprezę, ale Tony się wycofał. Źle postąpiłem, ale policja zrobiła wielką akcję, kajdanki, "giwera". Na izbę trafiłem, a tam spotkałem kibiców Unii Tarnów - opowiadał w podcaście Jacka Dreczki, gdy prowadzący zapytał go o historię sprzed lat. Ojciec showman, syn skryty introwertyk Zupełnym przeciwieństwem Sławomira Drabika jest jego syn Maksym, urodziny w 1998 roku, aktualnie żużlowiec Włókniarza Częstochowa. To człowiek skryty, nielubiący mediów, stroniący od kamer i wywiadów. Miewa on również dziwne zachowania, być może wynikające z trudnej relacji z ojcem. Panowie od kilku lat w ogóle nie rozmawiają, a Maksym sprawia wrażenie jakby w ogóle nie chciał znać ojca. Sławomir zaś mówił w wywiadach, że nie wie jak trafić do syna. W początkowych latach kariery Maksyma, jego ojciec był przy nim non stop, trudno było wręcz sobie wyobrazić zawody na których miałoby go nie być. Drogi obu panów jednak się rozeszły i na ten moment nie widać szans na pojednanie. Oczywiście jest to wyłącznie ich prywatna sprawa, czy kiedykolwiek do takowego dojdzie. Maksym czasem wygląda na trochę pogubionego i może porada od ojca mogłaby pomóc. Widocznie jednak uznał, że jest mu niepotrzebna.