Kadrowicze powinni spalić się ze wstydu Po klęsce reprezentacji Polski na finale Speedway of Nations w Vojens, trwa płomienna debata nad losem menedżera Rafała Dobruckiego. Na jego głowę od soboty spadają ciężkie gromy, część środowiska żąda nawet dymisji trenera, a w mediach ruszyła giełda nazwisk, kto mógłby Dobruckiego zastąpić. Okej, w Danii wyłapaliśmy soczystego liścia na twarz, szóste miejsce i wyprzedzenie tylko Finów, to powód do zapadnięcia się pod się ziemię ze wstydu, ale poziom ognia krytyki jest już zdecydowanie przesadzony. Wcześniej do Dobruckiego nie było zastrzeżeń. Zdobyte przez kadrę medale pod jego wodzą przechodziły bez echa, a teraz jest od razu wrzucany na grilla. Bo przywiezienie krążka z każdej imprezy, to psi obowiązek reprezentanta Polski? Rozumiem, że Dobrucki jest szefem, on świeci oczami, gdy coś pójdzie źle, ale czemu po nieudanym turnieju palony na stosie jest tylko szkoleniowiec? Dlaczego wszystko skupia się tylko na nim? Gdzie są zawodnicy, którzy z wyłączeniem Bartka Zmarzlika koncertowo zawalili finałowe zawody? Żużlowcy ze światowego topu, nasza trójka stałych uczestników cyklu Grand Prix nie poradziła sobie z kopciuszkami, którzy na naszych torach nie łapią im się na szprycę. Taki Marko Lewiszyn nie ściga się nawet w żadnej drużynie z polskiej ligi. Niepotrzebnie zaufał starym wygom Nie wylewałbym dziecka z kąpielą, wstrzymałbym się z ta tyradą po Dobruckim, choć jeden kamyk do ogródka bym mu wrzucił. Rafał chyba już wie, ale tak to już jest, że mądry Polak po skodzie, iż popełnił błąd w selekcji. Nos go zawiódł, przywiązał się do naszych gwiazd i mocno się na tym wyborze sparzył. Już po pierwszym dniu, w którym cudem wczołgaliśmy się do finału, powinna zapalić mu się czerwona lampka ostrzegawcza. Zamiast kogoś z dwójki Janowski-Dudek trzeba było awaryjnie dzwonić po Dominika Kuberę. W Vojens liczył się tylko start, a my potrzebowaliśmy na gwałt kogoś z petardą pod taśmą. Rafał naprawdę nie jest głupim facetem. Może w porównaniu do wielkiego poprzednika - Marka Cieślaka nie emanuje charyzmą, nie reaguje w parku maszyn przesadnie żywiołowo, tylko stoi sobie gdzieś z boku, ale taka lekcja bardzo mu się przyda i wyciągnie z niej konstruktywne wnioski. Wygrała Australia, a srebro padło łupem Wielkiej Brytanii. Na najwyższych stopniach podium stanęły więc reprezentacje, które mają największe doświadczenie w rywalizacji na bardziej selektywnych torach. W sobotę przed jak i w trakcie zawodów niebo lekko zapłakało nad obiektem w Vojens. Było mokro, ale bezpiecznie. My za to byliśmy pogubieni jak dzieci we mgle. Przypadek? U nas gdy spadną na nawierzchnię dwie krople deszczu jest płacz w rękaw komisarzy i sędziów. Sami takimi zachowaniami robimy sobie "kuku". Proponuję położyć jeszcze mocniejszy nacisk na pięknie wymuskane i jeszcze równiejsze jak stół tory.