Strata Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa jest dla cyklu Grand Prix bardzo trudną do powetowania stratą. Pierwszy z nich jest wszak aktualnym indywidualnym mistrzem świata, drugi zaś wielokrotnym medalistą czempionatu i członkiem ścisłej światowej czołówki. Sankcje świata sportu wobec Rosjan są jednak nieubłagane - dopóki w Ukrainie toczą się działania wojenne żaden z nich nie weźmie udziału w międzynarodowych zawodach. FIM nie musiał zbyt długo trudzić się w poszukiwaniach ich następców. Miejsca Rosjan zajęli pierwszy i drugi rezerwowy - Australijczyk Jack Holder oraz Brytyjczyk Daniel Bewley. Poziomem sportowym odstają oni co prawda od Łaguty i Sajfutdinowa, ale coraz śmielej pukają już do bram żużlowego Olimpu. Nie powinni odstawać drastycznie od swych rywali. Kiedy FIM ogłosiła listę rezerwowych na ten sezon, tak wysoka pozycja Anglosasów nie spotkała się z aprobatą polskiej części środowiska. Kibice znad Wisły byli niemal pewni, że rola pierwszego rezerwowego przypadnie Dominikowi Kuberze. Wychowanek Fogo Unii Leszno, dziś zawodnik Motoru Lublin wziął w minionym sezonie udział w trzech turniejach Grand Prix - dwóch w Lublinie i jednym w Malilli. Spisał się grubo powyżej oczekiwań. Na swoim domowym torze obie rundy zakończył na podium, zaś w Szwecji awansował do półfinału zawodów. Kubera poza listą, ale jest na niej Miśkowiak Jego brak na liście oczekujących zawodników tłumaczono tym, że Polacy mają już w stawce cyklu 3 stałych uczestników - etatowych uczestników Grand Prix: Macieja Janowskiego i Bartosza Zmarzlika oraz Pawła Przedpełskiego, który awans wywalczył sobie podczas letniej GP Challenge w Żarnowicy. Miejsce na liście rezerwowych przypadło co prawda Jakubowi Miśkowiakowi, ale on niejako wywalczył je sobie zdobywając tytuł młodzieżowego mistrza świata. Ten pozornie błahy spór po kilku miesiącach okazał się nie bez znaczenia. Gdyby Kubera znalazł się na szczycie listy, dziś byłby już niemal pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Na swoją szansę musi jednak jeszcze trochę poczekać. Na szczęście ma całkiem sporo czasu - w przyszłym sezonie skończy dopiero 23 lata.