Kłopoty finansowe ebut.pl Stali Gorzów (10 milionów złotych długu i realna wizja upadku klubu) mogą się odbić na interesach Discovery Sports Events, które jest promotorem Grand Prix. Znikające zdjęcia i miliony złotych w tle. Żyją w strachu, gwiazdor nie podpisał umowy Za jedną umowę dotąd nie zapłacili Stal ma umowę na przyszłoroczny turniej GP w Gorzowie. Jeszcze nie zapłaciła za ten, który odbył się pod koniec czerwca tego roku, a ten planowany na sezon 2025 stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Jeśli Stal nie dostanie licencji na starty w PGE Ekstralidze, co jest możliwe, to może na rok zniknąć z ligowej mapy. Dla gorzowskiego żużla to może być najlepsze rozwiązanie, bo po roku absencji można założyć nowy podmiot, który nie będzie obciążony długami. Inne wyjście to starty w KLŻ i spłata gigantycznego długu. To się jednak nie ma prawa udać. Stal na długie lata ugrzęzłaby w trzeciej lidze, bo spłata 10 milionów przy rocznym budżecie na poziomie 3-3,5 miliona złotych (takie pieniądze są w KLŻ) trwałaby bardzo, bardzo długo. Ciężko byłoby znaleźć inną lokalizację na Grand Prix w Polsce W sytuacji, gdyby scenariusz z upadkiem klubu wszedł w życie, to nie miałby kto zrealizować umowy na Grand Prix 2025. Promotor straciłby tym samym jedną lokalizację i kontrakt na pół miliona euro. Można by oczywiście założyć, że turniej zechce zrobić likwidator, ale przy tak dużej opłacie nie miałoby to większego sensu. Przychód z GP na takim stadionie, jak ma Stal to 2-2,2 miliona złotych, więc przy opłacie w wysokości pół miliona euro trzeba by do tego interesu dopłacić. Ciężko byłoby też znaleźć zastępstwo, zwłaszcza w Polsce, gdzie klimat dla GP nie jest najlepszy. W cyklu jest tylko dwóch Polaków, więc kluby nie widzą interesu w kupowaniu praw. A z tych, co kupowali w ostatnich latach, to Wrocław ma rundę, a Toruń robi finały Speedway of Nations. Opcja z PGE Narodowym leży na stole Cios w Discovery byłby jeszcze większy, gdyby do Gorzowa dołączyła się Warszawa, a taka opcja leży na stole, bo żużlowi decydenci w Polsce od kilku tygodniu zastanawiają się nad tym, jak tu odegrać się na Discovery za brak dzikiej karty dla choćby jednego naszego zawodnika. Warszawa za GP płaci nieco więcej niż pół miliona euro. W tym przypadku wartością są jednak nie tylko pieniądze, ale i cała otoczka wokół tego turnieju. Jest on zdecydowanie ozdobą cyklu, jego wizytówką. Gdyby PZM z Ekstraligą faktycznie zdecydowały się na ten krok i podarły umowę, to Discovery miałoby potężny problem.