Słowacki żużlowiec krok po kroku buduje swoją markę w światowym żużlu. W lidze od paru lat zawsze można na niego liczyć i dwucyfrówki przy jego nazwisku są już na porządku dziennym. Problem jednak w tym, że gdzie nie jeździł, tam zawsze ktoś inny przykuwał uwagę kibiców. Apator Toruń? Fenomenalny Greg Hancock. Falubaz Zielona Góra? Uwielbiany w mieście Patryk Dudek. Po drodze pojawiła się też Moje Bermudy Stal, do której zresztą wrócił w sezonie 2021. Tam niekwestionowanym królem był rzecz jasna Bartosz Zmarzlik. Był, ponieważ świeżo upieczony mistrz świata za rok przeniesie się do Motoru Lublin, co dla Słowaka oznacza jedno - koniec z byciem w cieniu i czas na przeobrażenie się w lidera z prawdziwego zdarzenia. Same dwucyfrówki już nie wystarczą. Teraz będzie musiał on pobudzić do walki cały zespół i wręcz co mecz ocierać się o komplet punktów. Patrząc na formę 32-latka z końcówki sezonu, jest to jak najbardziej do zrobienia. W parze z satysfakcjonującymi wynikami idzie oczywiście ogromna motywacja i tutaj dochodzimy do sedna sprawy, czyli cyklu Grand Prix. Czy Martin Vaculik jest w stanie pokonać Bartosza Zmarzlika? Jak na razie Martin Vaculik to jeden z wielu. Powiedzmy sobie szczerze, pięć wygranych rund i brak medalu szału nie robi. Te przeciętne statystyki za chwilę mogą być już jednak nieaktualne. Słowak musi tylko albo aż nie przegrać z presją i pokazać, że w Gorzowie istnieje życie poza Bartoszem Zmarzlikiem. Jeżeli pojawią się rewelacyjne wyniki w lidze to i automatycznie przyjdzie też apetyt na coś więcej w Grand Prix. Czy na złoto? Wygrana ostatnia runda tegorocznych zmagań na Motoarenie pokazała, iż stać go na walkę z najlepszymi. Takich zmagań za rok może być jeszcze więcej i gdy uda się przejechać sezon bez kontuzji, to kto wie czy to właśnie przyjaciel polskiego mistrza nie okaże się jego największym przeciwnikiem. Niestety w ostatnich latach urazy i Martin Vaculik to naczynia połączone. Słowak więc poza umiejętnościami będzie potrzebował niebawem odrobinki szczęścia. Żona popularniejsza od męża. Do czasu? Jedyne o co nie musi się martwić 32-latek, to wsparcie. Chociażby gorzowscy kibice na długo nie zapomną jego heroicznej walki w finale PGE Ekstraligi i scen łamiących serce po pechowym defekcie motocykla w rewanżu. Niebagatelne znaczenie mają też najbliżsi, co doskonale widać po Bartoszu Zmarzliku. Słowak w tym przypadku także jest wielkim szczęściarzem, ponieważ małżonka - Kristina Turjanova kiedy tylko może wspiera męża w dążeniu do wymarzonych celów. Słynna słowacka aktorka co prawda obecnie w kraju przyćmiewa popularnością utytułowanego zawodnika, lecz kto wie czy po zdobyciu przez niego upragnionego medalu sytuacja nie ulegnie zmianie o 180 stopni. Tego życzymy zarówno jemu, jak i tamtejszemu czarnemu sportowi. Zresztą im więcej klasowych rywali dla Bartosza Zmarzlika, tym lepiej dla całego światowego żużla. Dominacja na dłuższą metę to nigdy nie jest nic dobrego. Czytaj także:Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczyłWitali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata