Po tym weekendzie okazuje się, że niezatapialny i niezniszczalny jest tylko Andrzej Huszcza. Drużyna z Wrocławia poległa w Lesznie i przerwała pierwszy mecz w tym sezonie. Stało się to jeszcze u ich odwiecznego wroga. Spotkania tych drużyn zawsze budzą dużo emocji. Nie tylko zresztą na torze. Być może brak Piotra Pawlickiego pomógł w zwycięstwie Unii, ale wyniku już się nie zmieni. Kolejny raz oglądaliśmy miłe widoki, ponieważ podziwialiśmy zapełnione trybuny. Kibice poczuli wiatr w żagle i tłumnie dopingują ukochany klub. Po meczu cieszyli się jak po wygranym finale i długo nie opuszczali stadionu. To naprawdę budujące obrazki. Trener Piotr Baron na kilka dni przed spotkaniem ogłosił swój koniec pracy z popularnymi "Bykami". Nie znamy szczegółów, ale ptaszki ćwierkają, że zobaczymy go w przyszłym roku w Toruniu i to w pakiecie z leszczyńskim toromistrzem. Czy tak się stanie, czas pokaże. Niemniej widowisko na "Smoczyku" było świetne. Tak samo w Lublinie. Piękne ściganie, chociaż wynik tego nie oddaje. I te popisy Bartka Zmarzlika. Po prostu mistrz. GKM idzie drogą Falubazu. To może źle się skończyć Grudziądz kolejny raz ratuje się przed spadkiem. Potrzebna jest w klubie duża weryfikacja wszystkiego, co działo się w ostatnich latach. Fani oczekują awansu do fazy play-off, ale co roku po pierwszych spotkaniach znikają wszelkie nadzieje. Czas na rewolucję, bo inaczej silna liga prędzej czy później zweryfikuje sportowo ZOOLeszcz GKM. A wtedy powrót do elity może trwać lata. Udziały miasta w klubie uważam za absurd i brak odpowiedzialności tych, którzy podjęli taką decyzję. Pomagać - tak, ale bawić się za miejskie pieniądze w prywatę? Kończy się to przeważnie tak jak w Zielonej Górze. Spadek, marazm i wielkie pieniądze z budżetu miasta na zabawę w sport. Za nami słoneczna niedziela, co oznacza że na stadionach kurzyło się niemiłosiernie. Polewaczki pracowały pełną parą. Ale to nic w porównaniu z dymem w Zielonej Górze. Kilkadziesiąt zespołów straży pożarnej próbowało opanować ogień. I to nie byle jaki, bo chemikaliów, trucizn i całej masy tablicy Mendelejewa. O problemie prezydent mojego miasta wiedział od dawna, ale mimo nakazu sądowego nie utylizował cykającej bomby. I w końcu stała się tragedia, której skutki odczujemy przez lata. Za pieniądze mieszkańców pochodzące z podatków wolał kupować akcje klubu żużlowego i finansować go milionami. Na utylizację ekologicznej bomby pieniędzy ani czasu nie znalazł. Teki teraz mamy klimat w Zielonej Górze. Robert Dowhan