Witold Skrzydlewski nie szczędzi pieniędzy na to, by zbudować świetny zespół żużlowy w Łodzi. Przez 17 lat wydał prawie 20 milionów. Były prezes piłkarskiego Widzewa Łódź już nie raz zdążył się przekonać, że zabawa w sport nie jest łatwa, ani przyjemna, ale nie poddaje się. Ma zakład pogrzebowy, kocha kwiaty, a na żużel namówiła go córka Bardziej znany jest, jako król nekrobiznesu, który ma Chryslera z kryształową podłogą. - Drugi raz bym jednak zakładu pogrzebowego nie otworzył. Chcieli mnie zabić, wrobili mnie w aferę z łowcami skór. A ja jestem człowiekiem, który kocha kwiaty - mówił Skrzydlewski nie tak dawno w rozmowie z Interią. Żużel zainteresował się z powodu córki Joanny. To ona namówiła go, żeby został sponsorem. Widział jednak, że pieniądze, które płaci, nie trafiają tam, gdzie trzeba, więc założył swój klub. To także zrobił dla córki. Początkowo nie chciał się zgodzić, ale córka poskarżyła się jego mamie. Ta wezwała syna na dywanik i przykazała, żeby spełnił życzenie jej wnuczki. Skrzydlewski często żartuje, że on do teraz nie jest kibicem żużla. Dopiero niedawno dowiedział się, że zawodnicy jadą cztery kółka, bo wcześniej myślał, że jadą pięć lub nawet sześć. Ta niewiedza i dystans nie przeszkodziły mu zbudować na sezon 2023 składu, który zwyczajnie skazany jest na to, by bić się o Ekstraligę. Wziął najlepszego trenera na świecie i dał mu złotą kartę Zaczął od trenera. Wziął Marka Cieślaka, który w drugiej dekadzie XXI wieku zdobywał złote medale z reprezentacją Polski. Mówiło się, że Cieślak to człowiek w czepku urodzony. Skrzydlewski go zakontraktował. Na wstępie powiedział dwie rzeczy. Po pierwsze przyznał, że Cieślak jest dla niego taką samą legendą, jak Kazimierz Górski w piłce i Feliks Stamm w boksie. Po drugie powiedział publicznie, że dał trenerowi swoją złotą kartę. - On zna PIN. Może nią rozporządzać do woli - przyznał Skrzydlewski. Cieślak zbudował więc skład złożony z zawodników z nazwiskami, za co Skrzydlewski zapłacił nieco ponad 2 miliony. Chodzi oczywiście o same kontrakty, bo z premiami za punkty wyjdzie trzy razy tyle. Na karcie wciąż są jednak środki, bo Orzeł właśnie zakontraktował blisko 50-letniego Runego Holtę (z reprezentacją Polski ten naturalizowany Norweg zdobywał złote medale), który wyceniał się na 200 tysięcy za podpis. I z Holtą w składzie Orzeł został rozbity w niedzielę przez Falubaz. - Przejechali po nas niczym walec - przyznał Jakub Jamróg, zawodnik Orła, który przegrał u siebie 35:55 i wygrał tylko dwa biegi. Płaci, buduje, a ludzie jakoś nie chcą tego oglądać Żużlowy interes Skrzydlewskiego jakoś nie chce się rozwijać. Nawet, teraz gdy zrobił więcej niż w kilku poprzednich sezonach razem wziętych. Ma skład na finał, a jednak ani ta drużyna nie jedzie, ani nie chcą jej oglądać kibice. Na ostatni mecz Widzewa, któremu kiedyś prezesował, a który gra w ogonie PKO Ekstraklasy przyszło ponad 17 tysięcy. Na Orła, który ma w składzie mistrzów, chodzi średnio 3700 widzów. Skrzydlewski czuł, że tak będzie. Już przed sezonem narzekał, że zbudowana za 50 milionów nowoczesna Motoarena będzie świeciła pustkami. W poprzednich sezonach mówił, że nie chce awansować do Ekstraligi. - Jak nie masz 10 milionów, to nie siadasz do pokera - tłumaczył, dając do zrozumienia, że nie jest w stanie zbudować zaplecza i zebrać takiej kasy, by zbudować drużynę, która wejdzie i się potem utrzyma. Teraz nie mówi, że czegoś nie ma. Teraz by chciał, ale nie wychodzi, choć on sam niczego nie może sobie zarzucić. Chcieli go zabić, wrobili go w wielką aferę W Łodzi Skrzydlewskiego znają jako króla nekrobiznesu. - Mam krematoria, ale nawet nie zaglądam. Nigdy nie widziałem, jak się kremuje zmarłych. Ja kocham kwiaty. Na tym rynku nasza firma jest od 1937 roku. Kwiaty hodujemy, sprzedajemy od dawna, a pogrzeby robimy od 1990 roku. W krótkim czasie staliśmy się liderem. Nie ma takiej drugiej firmy, bo tyle pogrzebów zrobiła i ma taką infrastrukturę - przyznaje. O sporcie tego jeszcze nie powiedział, ale o biznesie już tak. Przyznał, że drugi raz w interes pogrzebowy by nie wszedł. Przez to, że w nim działa był zamach na jego życie (udaremniony przez CBA). Wrobili go też w aferę "łowców skór", choć nie miał z tym nic wspólnego. Nie przez wszystkich kolegów z branży jest kochany. Za to, że za darmo chowałem pana Łupaszkę, czy innych żołnierzy niezłomnych. - Ofiary ze Smoleńska też pochowałem za darmo. Tych z Kamienia Pomorskiego, co się spalili, też. Tak trzeba - uważa.