eBut.pl Stal Gorzów, która kiedyś potrafiła sprzedać 5 tysięcy karnetów przed sezonem, teraz ma wynik przekraczający nieznacznie 1,5 tysiąca. Prezes Waldemar Sadowski mówi nam, że dramatu nie ma, bo rok temu sprzedał o 150, może 200 karnetów więcej, a ponadto założył 10-procentowe spadki. Tylko Motor Lublin i Cellfast Wilki Krosno śpią spokojnie W wielu klubach wyniki sprzedaży są podobne i są najgorsze od lat. Właściwie tylko Motor Lublin, do czego się przyzwyczailiśmy, nie ma problemów. Beniaminek z Krosna także, ale tam działa efekt nowości. Tymczasem kluby bardzo potrzebują kasy z dnia meczu. Prezesi w listopadowym oknie podpisali kontrakty w przedziale od 10 do 16 milionów złotych, więc teraz każdy grosz się liczy. Jeśli nie sprzedadzą zbyt dużej liczby karnetów, to czeka ich trudna walka o widza, który już rok temu często gęsto wybierał kanapę zamiast krzesełka na stadionie. Teraz może być jeszcze gorzej, bo inflacja dotyka każdego. Problem mają w Grudziądzu i w Częstochowie Przychód z dnia meczu, o ile frekwencja będzie wysoka, może i powinien (oczywiście w skali roku) przekroczyć 3 miliony złotych (z finałem nawet 4 miliony). To stanowi znaczącą pozycję w klubowych budżetach. Dlatego walka o te pieniądze będzie zażarta. Już w pierwszych meczach ekstraligowe drużyny wyciągną swoje największe działa, bo dobry początek może zachęcić kibica do przyjścia na stadion. Problem już teraz ci, którzy mają trudny terminarz (tu wymienia się Włókniarza Częstochowa i GKM Grudziądz), ewentualnie mają wiele spotkań zaplanowanych na piątek (Stal Gorzów ma ich aż pięć). To jest zdecydowanie gorszy dzień, gdy idzie o frekwencję. Rok temu rekord frekwencji mieliśmy na meczu Włókniarza (16 tysięcy), a najlepszą średnią za sezon 2022 legitymuje się Betard Sparta Wrocław (12197). W tym sezonie o podobne wyniki może być bardzo trudno. Zobacz również: Prezes o ucieczce gwiazd. Cena będzie rosła z każdym miesiącem