Kozacy sezonu: - Bartosz Zmarzlik - za trzeci w karierze tytuł indywidualnego mistrza świata, dominację w PGE Ekstralidze i pociągnięcie rozbitej kontuzjami Moje Bermudy Stali do mimo wszystko nieoczekiwanego srebrnego medalu. - Mateusz Cierniak - za mistrzostwo świata juniorów, bo wśród reprezentantów Polski atakował z drugiego, a nawet trzeciego szeregu. W każdym razie nie był faworytem, a mimo to okazał się najlepszy. Pogoń sezonu: - Maciej Janowski - za wyścigu półfinałowy w wieńczącym sezon turnieju Grand Prix w Toruniu. Polak dzięki ogromnemu hartowi ducha i determinacji, rzutem na taśmę wydarł rywalom z gardła brązowy medal, przedzierając się we wspomnianym biegu z czwartej na druga pozycję. Zawodnik Betard Sparty przełamał wreszcie klątwę czwartych lokat na koniec cyklu, które w ostatnich sześciu sezonach zajmował aż czterokrotnie! Drużyny sezonu: - Motor Lublin i Cellfast Wilki Krosno - jedni za pierwsze w historii drużynowe mistrzostwo Polski, a drudzy za pierwszy w historii awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Progres sezonu: - Dominik Kubera - koło zamachowe sukcesu ekipy z Lublina. Wychowanek Unii Leszno wskoczył na niebotyczny poziom. Kto by jeszcze parę miesięcy wstecz pomyślał, że 24-latek wejdzie z futryną do ścisłej czołówki polskich zawodników i na krajowym podwórku będzie deptał po piętach samemu Zmarzlikowi. Imprezy roku: - Grand Prix w Warszawie i Wrocławiu - Pierwsze za otoczkę, aspekt organizacyjny, kibicowski, tłumy na PGE Narodowym, drugi za sportowy. Choć wybór nie był przesadnie ciężki na Stadionie Olimpijskim oglądaliśmy chyba najciekawsze zawody w tegorocznym kalendarzu. Wtopy sezonu: - Transfer Davida Bellego do Fogo Unii Leszno. Francuzowi miał być mocną kandydaturą do objawienia ligi, a skończył jako jeden z większych niewypałów. - Beznadziejna dyspozycja Jacka Holdera i wachlująca forma Taia Woffindena, którego bardziej zajmowały rozrywki poza torowe niż próba wyjścia z głębokiego kryzysu sprzętowego. Brytyjczyk jest głównym winowajcą tego, że Sparta nie tylko nie obroniła tytułu, ale nawet nie weszła do półfinałów. Poza tym lekki niesmak towarzyszył paru sędziowskim "babolom" i długiemu oczekiwaniu na weryfikację wyniku w spotkaniu Leszno - Toruń. Rozczarowania sezonu: - Arged Malesa. Najbardziej precyzyjna definicja czerwonej latarni i spadku z hukiem. Beniaminek już na starcie sezonu rozsiadł się na dnie tabeli i zakończył kampanię 2022 bez choćby jednego punktu. - Nowi promotorzy GP z Discovery - za nabicie wszystkich w butelkę. Miała być ekspansja na nowe rynki, lokalizacje, próba poszerzenia żużlowej mapy, a drugi rok z rzędu Amerykanie zaserwują nam odgrzanego kotleta. Że tylko wspomnę o nudnych jak falki z olejem pojedynczych rundach. - Kołomyja w Zdunek Wybrzeżu. Zaległości finansowe, przepychanki z zawodnikami, głównie o pieniądze, a w konsekwencji nie przyznanie licencji, to chyba niestety tylko wierzchołek góry lodowej tego, co wyprawia się za klubowymi drzwiami. Król i dwóch książąt zimowego polowania: - Jakub Kępa oraz Michał Świącik. Prezes Motoru dokonał transferu dekady wyciągając z macierzy Bartosza Zmarzlika, a szef Włókniarza wyrwał mu dla odmiany Mikkela Michelsena. - Grzegorz Leśniak z Cellfast Wilków otrzymuje wyróżnienie za rozbicie zabetonowanej giełdy Kompromitacja roku: - Występ reprezentacji Polski w Speedway of Nations. Zmarzlik i Janowski jechali po upragnione złoto, a skończyli na przedostatniej lokacie. Za plecami naszych uplasowali się tylko Finowie. Tak źle nie było dawno. Tytan roku: - Nicki Pedersen. Lider GKM-u Grudziądz uległ w czerwcu poważnej kontuzji i przedwcześnie zakończył sezon. Obrażenia były tak rozległe, iż wydawało się, że Duńczyk będzie zmuszony zakończyć bogatą karierę. 45-latek z Odense nie poddał się, rozpoczął żmudną rehabilitację i już zakomunikował, że będzie gotowy na start nowego sezonu. Ten facet, to Robocop, którego kości są chyba ze stali. Skandal roku: - Aresztowanie prezesa Stali Gorzów - Marka Grzyba przez co klub wylądował na wizerunkowych kolanach. Bezwstydnik roku: Jason Doyle. Podał rękę działaczom w Lesznie, ogłosił przedłużenie kontraktu i uciekł jak szczur z tonącego okrętu do Krosna. Oczywiście za kasą.