Krzysztof Lewandowski, Antoni Kawczyński i Mateusz Affelt to juniorzy, z których korzystał w zeszłym roku trener Piotr Baron. W trakcie rozgrywek dużo mówiło się o kiepskiej postawie młodzieżowców Apatora. Stać było ich na pojedyncze wyskoki formy, ale brakowało regularności. W klubie liczą, że to zmieni się już w nadchodzącym sezonie, a pomóc w tym ma ręka Barona. Apator nie chciał wymieniać juniorów Zacznijmy od trenera Barona, bo z jego przyjściem do Torunia wiązane były wielkie nadzieje. Między innymi w odniesieniu do juniorów, bo klub szukał kogoś, kto będzie do nich w stanie trafić i uwolnić potencjał. W sezonie 2024 nie zawsze to wychodziło, ale wspomniana wyżej trójka miała kilka obiecujących biegów, które sprawiają, że w Apatorze mają nadzieje na ich dalszy rozwój. Z całej trójki najlepiej spisywał się Lewandowski (średnia 1,059 pkt./bieg), później Affelt (0,722 pkt./bieg), a na końcu Kawczyński (0,568 pkt./bieg). Tego ostatniego liczby akurat nie przekreślają, bo jest najmłodszy, uchodzi za wielki talent i nadzieje toruńskiego klubu. Generalnie w Apatorze wyszli z założenia, że nie ma sensu szukać wzmocnień po innych klubach, a lepiej jest kontynuować pracę u podstaw, którą zaczął trener Baron, a której efekty momentami było już widać. W nadchodzącym sezonie powinni być tylko lepiej. Eksperci przekonują, że cała trójka musi przede wszystkim ustabilizować formę w meczach domowych, a potem dołożyć do tego wyjazdy, które do tej pory były ich największą bolączką. Mogą zdecydować o strąceniu Motoru Lublin z tronu mistrza Dyskusja o juniorach Apatora jest o tyle istotna, że to najsłabsze ogniwo toruńskiej drużyny, które może zdecydować o kolorze medalu w sezonie 2025. Coraz głośniej mówi się, że to podopieczni Piotra Barona są tym zespołem, który najmocniej może postraszyć Motor Lublin. Bez dobrej jazdy juniorów będzie jednak o to bardzo ciężko. Szczególnie, że mistrzowie Polski mają w tej formacji najsilniejszy duet w osobach Wiktora Przyjemskiego i Bartosza Bańbora. Swoją drogą w czasach, gdy Apator świętował swoje największe sukcesy, to klub zawsze mógł pochwalić się zdolną młodzieżą. System szkolenia załamał się jednak już jakiś czas temu, bo od czasów Adriana Miedzińskiego, Karola Ząbika i Pawła Przedpełskiego nie pojawił się nikt, kto zagościłby na stałe w czołówce polskich żużlowców.