To będzie pracowite okno transferowe. W życie wchodzi przepis, który nakazuje podzielić klubom kwotę za podpisanie kontraktu na kilka transz. W nowym regulaminie ma być zapis uniemożliwiający prezesom wypłatę kwoty za podpis tak, jak to miało miejsce dotychczas. A często było tak, że żużlowcy otrzymywali całość kwoty przed startem sezonu. Koniec z wypłatą milionów przed startem ligi Do takiej formy zawodnicy się przyzwyczaili. Zresztą w podpisanych już prekontraktach i umowach wstępnych na sezon 2024 działacze gwarantowali przelewy kwoty kontraktowej jeszcze przed inauguracją. Teraz to już nieaktualne. Żużlowcy mogą być wściekli lub co najmniej zdziwieni. Gwiazdy za podpis dostają milion lub więcej złotych. Średnio do kieszeni zawodnika PGE Ekstraligi wpada 700 tysięcy złotych. Za mniejsze pieniądze jazda w najlepszej lidze świata nie miałaby większego sensu. Zawodnicy mają też koszty. Kupno sprzętu, serwisy, zatrudnienie mechanika i cała ta logistyka to wydatki przekraczające grubo pół miliona złotych. Prezesom ten nowy przepis może tylko pomóc Żużlowcy konieczność otrzymania całej kwoty za podpis przed sezonem argumentowali tym, że to jest ten okres, w którym szykują się do sezonu, więc potrzebują tych pieniędzy, żeby się należycie uzbroić. Prezesi, płacąc z roku na rok coraz wyższe kwoty kontaktowe, nie są jednak w stanie wyłożyć kilku milionów przed startem ligi. Ten przepis o podzieleniu kwoty za podpis na kilka rat ma im pomóc w realizacji zobowiązań. Nie wiemy jednak o jakiej liczbie rat mowa. Kontrakty trzeba będzie pisać od nowa Jakby nie spojrzeć wejście nowego przepisu sprawia, że teraz wszystkie kontrakty trzeba będzie pisać od nowa, a zawodnicy nie będą mieli wyjścia, będą musieli na swoje pieniądze poczekać. W klubach uważają, że stratni nie będą. Kasa i tak wpadnie w końcu na ich konto. Zresztą działacze nie bardzo wierzą w te wszystkie opowieści o przeznaczaniu 100 procent kwoty za podpis na zakupy. W tym sezonie jeden z prezesów zgłaszał nam w czerwcu, że sprawdził silniki, na których dotąd startowali zawodnicy i trafił na jeden, góra dwa nowe. Jakby nie spojrzeć będzie przeciąganie liny, a zawodnicy zrobią wszystko, by przed sezonem dostać jak najwięcej. W ciemno można założyć, że wiele rozmów będzie się zaczynać od słów: jestem spłukany i potrzebuję jak najwięcej pieniędzy, bo inaczej nie przygotuję się dobrze do ligi. W klubach zapowiadają jednak, że ustępstw nie będzie, bo nie wierzą w to, żeby żużlowcy, którzy od kilku lat zarabiają dużą kasę, nie mieli odłożonych żadnych pieniędzy.