Żużlowiec PSŻ-u Poznań znów na ustach żużlowej Polski. Adrian Gała kolejny raz leżał, kolejny raz przewrócił też kogoś innego. Ucierpiał Aleksander Łoktajew. Fani mają dość takich sytuacji związanych z Gałą, bo nie dość że sam non stop upada, to jeszcze powoduje kontuzje u innych. To on przecież "załatwił" Piotra Pawlickiego podczas drugiego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Przez niego zawodnik Sparty musiał pauzować. Gała w tym roku jeździ totalnie bez głowy. Krytykował go nawet Tomasz Bajerski, który niedawno był menedżerem klubu z Poznania. Stwierdził on, że to motocykl prowadzi Gałę, a nie Gała motocykl. Ostro atakują też kibice, którzy proponują odebranie licencji. - To nie jest tak, że można po prostu sobie ją odebrać. Tu muszą być konkretne, bardzo poważne powody. Musi dojść do jakiegoś ekstremum - tłumaczy nam Zbigniew Fiałkowski. Pytanie, czy fakt że Gała nie ma w zasadzie zawodów bez upadku nie urasta już do rangi ekstremum. Jest przerażony. Mówi, że trzeba reagować Poczynania torowe Gały nie umykają też uwadze Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca Unii Leszno czy Falubazu Zielona Góra. - Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że ogólnie ilość upadków i kontuzji jest w ostatnim czasie przerażająca. Dotyczy to wszystkich, ale często jednak młodych zawodników, wypuszczanych na ligę bez odpowiednich umiejętności. Idąc tą drogą, za chwilę nie będzie komu jeździć. Wszyscy będą w szpitalach. Pod względem kontuzji to koszmarny rok - zauważa. Choć w środowisku otwarcie mówi się o zawodnikach wybitnie "upadkowych" i nazwisko Gała niemal zawsze pada tu jako pierwsze, to jednak ten żużlowiec tak czy inaczej ma sporo propozycji z 2. ligi. Gała jest ciekawym przypadkiem. On naprawdę potrafi punktować, pokonywać nawet gwiazdy. Ma jednak potężny problem z sylwetką na motocyklu, bo przyczynia się ona właśnie do licznych upadków. Zresztą sam Bajerski też o tym mówił.