W serialu "To jest żużel" Nicki Pedersen wypowiedział się na temat upadku z Pawlickim, który miał miejsce w Grudziądzu. Żużlowiec GKM-u powiedział, że nigdy nikomu nie wyrządził aż takiej krzywdy. Z ust akurat tego zawodnika brzmi to dość kuriozalnie. Wszyscy wiedzą, jaki jest jego styl jazdy. Zapewne w XXI wieku nie było i nie będzie nikogo, kto spowodowałby większą liczbę kontuzji u rywali. Pedersen wsadził w gips mnóstwo przeciwników, wielu wysłał do szpitala. Są i tacy, którym w praktyce zakończył karierę, a tu mówi o jakiejś krzywdzie ze strony Pawlickiego. Fatalny upadek Wiesława Jagusia z 2007 roku (zawiniony przez Pedersena, a jakże) tak na dobrą sprawę był początkiem końca kariery legendy Apatora. Przez lata Jaguś utrzymywał niebywałą ligową regularność i mimo dość zaawansowanego wieku, piął się sportowo do góry, awansował do GP. Po tym jak staranował go Pedersen, przestał być sobą i dało się zaobserwować jego coraz większe problemy sportowe. Oczywiście to nie było tak, że Jaguś zgasł nagle. Po prostu z roku na rok jeździł gorzej i można być niemal pewnym, że miało to związek z tamtym upadkiem, bo bardzo mocno huknął wówczas głową. A jak wiemy, ślad po takich upadkach zostaje na zawsze. Podwójne standardy wielkiego mistrza Klasy sportowej Pedersenowi odmawiać nie można. To jeden z najlepszych żużlowców w historii, trzykrotny indywidualny mistrz świata, człowiek który ma worek medali różnego rodzaju innych zawodów. Ale jednej rzeczy zrozumieć nie potrafi. Jeśli jeździ się tak ostro, należy oczekiwać tego samego od swoich rywali. Niejeden żużlowiec mówił w nieoficjalnych rozmowach, że patrzy kto jedzie za nim. Jeśli to ktoś lubiany, pojadą fair. Gdy to Pedersen, zamkną płot, bo przecież on też zawsze tak robi. Nicki zwyczajnie zapracował na takie podejście. Inna sprawa, że powoli kończy się z pewnością odporność Pedersena na tak wielką ilość poważnych urazów, jakie ma w ostatnich latach. On sam chyba nie jest do końca świadomy tego, jak łatwo pójść o jeden most za daleko. Dobrze wie o tym Tomasz Gollob, któremu lekarz po upadku w Sztokholmie powiedział, że za chwilę nie będzie już dla niego części zamiennych. Dla Pedersena póki co jeszcze są, ale nikt nie jest cyborgiem. Ten żużlowiec jest wybitnie podatny na upadki i za moment może się okazać, że jakaś kontuzja będzie już nie do wyleczenia. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata