Betard Sparta przed sezonem 2023 zmontowała kosmiczny skład, który miał na celu jak najszybszy powrót na tron mistrzowski, utracony rok temu na rzecz Motoru Lublin. Podrażnieni wrocławianie w tym celu ściągnęli choćby Piotra Pawlickiego, który wraz z Taiem Woffindenem, Maciejem Janowskim, Danielem Bewleyem i Artiomem Łagutą miał stworzyć zestaw idealny. I w zasadzie taki powstał, bo od początku ligi nikt Sparcie jakoś nawet mocniej nie zagroził. Większość meczów wygrała gładko. Ekipa Sparty wygrała nawet na terenie aktualnego mistrza Polski, czyli w Lublinie. Motor oczywiście także wskazywany był jako mocny kandydat do kolejnego złota, ale większość ekspertów widziała w tym zespole luki. To się potwierdziło pod koniec kwietnia, kiedy to Sparta minimalnie, ale w pełni zasłużenie wygrała w Lublinie. Udowodniła tym samym, że przynajmniej na tamten moment sezonu była drużyną silniejszą. Rewanż między tymi drużynami już za kilka tygodni. Spartę może zatrzymać tylko... Sparta? Tak jadących zawodników niezwykle trudno będzie powstrzymać. Jeśli jeden trochę zawodzi, to kosmicznie prezentuje się drugi. Coś na wzór tego, co przez lata mieli w Lesznie, kiedy to tamtejszą Unię nazwano nawet hydrą, bo odrąbiesz jedną głowę, a za chwilę odrośnie druga, później trzecia. Sparta ma podobnie. Do tego świetny junior. Bartłomiej Kowalski coraz mocniej zaznacza swoją obecność wśród najlepszych żużlowców świata i już teraz z powodzeniem potrafi zastąpić seniora. Spartę mógłby pokonać tylko ewentualny grzech pychy, który dotknął już w sporcie wiele drużyn (choćby reprezentację Polski w meczu z Mołdawią). Jeśli wrocławianie będą wygrywać mecz za meczem, niezależnie od toru i rywala, automatycznie mogą trochę się rozluźnić. Żużlowcy oczywiście mówią, że i tak jadą na sto procent, bo przecież pieniądze leżą na torze. Ale to czasem jest mimowolne. Kiedy nie musisz, zwyczajnie nie będziesz pchał się na siłę, gdy np. będzie stykowa sytuacja na torze. Sparta musi się mocno pilnować, bo jest najlepsza, ale nikt jej złota za darmo nie da.