Bartłomiej Kowalski już rok temu przeniósł się z zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa do Betard Sparty Wrocław, a pod Jasną Górą dotąd nie zapomnieli o stracie. Wszystko, dlatego że Włókniarz nie zarobił na przenosinach zawodnika, a jak policzyli klubowi spece od finansów, jazda Kowalskiego mogła ich kosztować nawet 930 tysięcy złotych. Bez wliczania kwot kontraktowych. Na wspomnianą kwotę mają się składać wydatki na sprzęt i przejazdy na zawody. Proces Trześniewskiego przypomniał Włókniarzowi o Kowalskim Temat Kowalskiego wraca do Włókniarza niczym bumerang. Nie jest tajemnicą, że klub, który mocno postawił na skauting i szkółkę z wypiekami na twarzy śledzi w PZM proces Pawła Trześniewskiego, czyli juniora, który chce za wszelką cenę opuścić ROW Rybnik. Włókniarz trzyma kciuki za ROW, dowodząc, że przecież klub wywiązał się z kontraktu, a żądanie Trześniewski ma związek wyłącznie, z tym że ktoś zaoferował mu lepsze pieniądze. W Częstochowie uważają, że jeśli ROW przegra, to szkolenie w ogóle nie będzie się opłacać. W przypadku Trześniewskiego faktycznie jest tak, że ROW rozliczył się z wszystkich zobowiązań kontraktowych i zawodnik nie ma podstaw do rozwiązania ważnej jeszcze przez 4 lata umowy. Czy przypadek Kowalskiego ma z tym jakikolwiek związek? Kowalski odszedł z Włókniarza po wygaśnięciu umowy, więc tu nie ma żadnego związku z Trześniewskim. Częstochowianie upierają się jednak, że przeszedł im koło nosa ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika, czyli 120 tysięcy złotych za każdy rok. Kowalski był zawodnikiem Włókniarza w sezonach 2019-2021. W PZM zakwestionowali jednak prawo do ekwiwalentu, tłumacząc, że mają do niego prawo dwa pierwsze kluby, czyli w tym przypadku Akademia Kołodzieja i Wanda Kraków. Akademia nie jest jednak traktowana jako klub, a Wanda przestała istnieć, więc na Kowalskim nikt nie zarobił. Włókniarz uważa, że stracił kasę przez regulaminowe zapisy We Włókniarzu twierdzą, że do momentu zajęcia stanowiska przez PZM byli w kontakcie ze Spartą, która była gotowa zapłacić jakieś pieniądze w ramach ekwiwalentu. Potem jednak temat został zamknięty, bo skoro związek orzekł, że nie trzeba płacić, to trudno się dziwić, że Sparta od tego odstąpiła. Włókniarz nie ma jednak pretensji do Sparty. Ma je do PZM, który zdaniem klubu nie docenił tego, że ktoś przez 3 lata inwestował w zawodnika i nic z tego nie ma. A przecież Kowalski podpisał dobry kontrakt w Sparcie. Nieoficjalnie mówi się, że dostał 550 tysięcy złotych za podpis i 5,5 tysiąca za punkt. Ktoś może zapytać, dlaczego Włókniarz nie postarał się o wpisanie do kontraktu kwoty odstępnego. Wtedy nie byłoby tego całego płaczu. W klubie słyszymy, że taka kwota może, ale nie musi być zapisana. To daje drugiej stronie pole manewru. Zwykle zawodnicy nie chcą wpisywać żadnych kwot, żeby po wygaśnięciu kontraktu mieć wolną rękę. Włókniarz wykazuje, że ten zapis jest błędny, że zapis o wpisaniu kwoty odstępnego powinien być narzucony z góry. Włókniarz od lata zabiega o to, by w regulaminach pojawiły się zapisy, które będą się opłacały klubom szkolącym młodzież. Na razie jednak z marnym skutkiem. A jeśli teraz ROW przegra z Trześniewskim i ważny kontrakt zawodnika z klubem zostanie rozwiązany przez PZM, to w Częstochowie będą się mocno zastanawiać, czy ta cała zabawa w szkolenie ma sens. Czytaj także: Szukają sposobu na UOKiK. Znowu chcą ich wyrolować