W ebut.pl Stali, na przekór informacjom przypominającym doniesienia z frontu, panuje spokój. Prezes Waldemar Sadowski zapewnia, że relacje z miastem i prezydentem są dobre, a klub koncentruje się na budowie budżetu na sezon 2024. Czy prezydent odesłał liścik z gratisowymi biletami? Jednak na mieście wrze. Prezydenta Jacka Wójcickiego nie było wśród rozdających nagrody zawodnikom na ostatniej rundzie Grand Prix, choć Gorzów dokłada się do zakupu licencji przelewem na 1,3 miliona złotych (licencja kosztuje 2,5). Wójcickiemu klub miał zaproponować jedynie ceremonię wręczenia nagród na SGP2 i to na dzień przed imprezą. Wiele mówi się też o konflikcie o bilety, czyli o 15 dodatkowych wejściówkach, o które miał poprosić prezydent. I miał je dostać wraz z liścikiem zawierającym gorzkie żale, a kiedy go przeczytał, to cały prezent miał odesłać. W klubie tłumaczą nam, że to niemożliwe, że miasto za te 1,3 miliona ma swoje świadczenia. O dodatkowe bilety mógł prosić jakiś urzędnik, ale nie prezydent. Największy problem, to próba sprzedaży licencji na Grand Prix do Gdańska Poza wszystkim, jakby nie było, największy problem stanowi Grand Prix. Stal chce sprzedać licencję, bo w tym roku na GP zarobiła grosze. Na Polsat Plus Arenie w Gdańsku już był Ole Olsen. Zmierzył nieckę i wiadomo, że da się tam wybudować tor. Operator obiektu chce przejąć licencję. Dla Gorzowa oznacza to wizerunkową stratę. Bo przecież miasto dołożyło się do licencji, bo chciało zrobić coś dla mieszkańców Gorzowa i okolic. Prezes Sadowski utrzymuje, że jeszcze nie wie, jak to się skończy. Na razie są zapytania i różne scenariusze leżą na stole. - Gdańsk sobie zaprosił firmę, która buduje sztuczne tory, tak aby zrobiła pomiary. Chcą mieć świadomość, czy w przyszłości mogą się tam odbywać takie imprezy - powiedział Sadowski w Radiu Gorzów - Grand Prix nam bardzo obciąża, nie jest to impreza rentowna, ma to kolosalne znaczenie na całość budżetu. Rozważamy różne scenariusze. Na pewno z naszych ust nie padają słowa: sprzedaż, nie padają słowa szantażu. Rozważamy różne scenariusze. Jednym ze scenariuszy jest to, że być może na rok Grand Prix opuści Gorzów, ale to nie jest przesądzone - kwituje Sadowski. Miasto, PZM, Ekstraliga - za chwilę Stal może się bić na trzech frontach W związku z takimi wypowiedziami atmosfera jest jednak lekko napięta. Pamiętajmy, że w tle jest też spór klubu z OSiR-em o wynajem obiektu i o to, kto ma tam wykonywać niezbędne prace i ponosić koszty. Stal wolałaby, żeby miasto, zamiast płacić za licencję, wyłożyło dodatkowe 1,3 miliona na funkcjonowanie klubu. Koszty idą w górę. Teraz trzeba już 20 milionów rocznie, żeby bić się w Ekstralidze o medale. Dlatego Stal szuka kasy wszelkimi sposobami, ryzykując przesileniem w stosunkach z miastem i kibicami. Bo ci pewnie też się oburzą, jak dowiedzą się, że ich runda odbędzie się w Gdańsku. Portal gorzowskie.pl donosi też o innych problemach Stali i o tym, że jej prezes bije się na kilku frontach. Z miastem o Grand Prix, a PZM o 260 tysięcy złotych kary w ramach opłaty za brak szkolenia. W razie przeniesienia GP do Gdańska Stal naruszy interesy PZM i Ekstraligi, bo te dwa podmioty organizują GP Warszawy, dla której Gdańsk będzie konkurencją. A jak w to wszystko wmieszają się dodatkowo kibice, to już będzie niezły galimatias.