Hit PGE Ekstraligi. Tak śmiało można było określić spotkanie między Włókinarzem a Motorem. Goście, czyli niekwestionowany faworyt do złotego medalu i gospodarze mający w tym roku najlepszą okazję do tego, aby wreszcie sięgnąć po medal. Tym bardziej, że w Częstochowie nastroje z każdym tygodniem stają się coraz lepsze. Drużyna zaczęła jechać naprawdę dobrze, a do tego wszystkiego nową umowę z klubem przedłużyć Leon Madsen. To bez wątpienia wielki sukces miejscowych działaczy. Włókniarz - Motor. Lider w końcu pokonany Samo spotkanie zgodnie z oczekiwaniami od samego początku było bardzo zacięte. Motor ani myślał przerywać swojej zwycięskiej passy. Świetnie spisywał się Mikkel Michelsen, który niejako powiedział ,"dzień dobry" częstochowskiej publiczności. Głośno mówi się o transferze Duńczyka pod Jasną Górę. Ten mecz pokazał więc jak dużo lublinianie mają do stracenia. Michelsen brylował i przyćmił lidera gospodarzy Leona Madsena, który tym razem miał problemy z regularnym wygrywaniem biegów. Żadna z drużyn nie była w stanie wypracować sobie przewagi. Ciosy zadawali raz jedni, raz drudzy. Kibice z dużą uwagą spoglądali na występ Maksymą Drabika, który w Częstochowie stawiał swoje pierwsze kroki. Żużlowiec Motoru był niedzielnego wieczoru bardzo chimeryczny. Jednak w tym właśnie tkwi siła lubelskiej drużyny. Kiedy nie jedzie jeden, to drugi kolega potrafi go zastąpić. Tak było do tej pory, bo kilka biegów później okazało się, że ta maszyna jednak jest do pokonania. Włókniarz rozpędzał się z każdym wyścigiem. Końcówka meczu należała do gospodarzy. Świetny mecz pojechał Fredrik Lindgren, który w oczach wielu został w Częstochowie już skreślony. Wtórował mu Kacper Woryna, a w gronie liderów wyjątkowo nie wspominamy o Leonie Madsenie. Duńczyk męczył się niemiłosiernie przez całe zawody. Przegrywał starty, a na trasie nie zawsze był w stanie wyrywać gościom punkty. Największa gwiazda Włókniarza prawdziwe show zaprezentowała jednak w biegu czternastym. Przedarł się w nim z trzeciej na pierwszą pozycję, dzięki czemu znacząco przybliżył swoją drużynę do zwycięstwa. Wspomniany Madsen krzyczał w parku maszyn do kierownictwa zespołu, aby nie lać wody na tor. Duńczyk zdawał sobie sprawę z wagi ostatnich wyścigów i miał rację. Goście wyraźnie się pogubili. Impet stracił nawet błyszczący Michelsen. Efektem tego była piorunująca końcówka miejscowych, którzy koniec końców wygrali przekonująco, bo 49:41. W zespole Włókniarza wybuchła wielka radość. Nikt wcześniej bowiem Motoru nie pokonał, a taki mecz pokazał, że częstochowian stać na medal. A może nawet i coś więcej. zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa: 499. Leon Madsen 9+1 (2,1,2,1*,3)10. Bartosz Smektała 7+1 (1*,3,0,3,0)11. Kacper Woryna 11+2 (1*,3,3,1*,3)12. Jonas Jeppesen 0 (0,-,-,-)13. Fredrik Lindgren 11+2 (3,1,3,2*,2*)14. Mateusz Świdnicki 4 (0,2,1,1)15. Jakub Miśkowiak 7 (3,0,0,2,2)16. Kajetan Kupiec - nie startowałMotor Lublin: 411. Mikkel Michelsen 12 (3,3,1,3,1,1)2. Maksym Drabik 9+2 (1*,2,0,3,3,0)3. Jarosław Hampel 7+1 (0,2,2,2,0,1*)4. Antti Vuolas - (-,-,-,-,-)5. Zastępstwo zawodnika6. Wiktor Lampart 1+1 (1*,0,0)7. Mateusz Cierniak 4 (2,2,0)8. Dominik Kubera 8+1 (3,1*,0,2,0,2)